Przed ostatnimi meczami rundy zasadniczej krakowianie wszystko mają we własnych rękach. Jeśli wygrają z pewnym gry w górnej ósemce Zagłębiem Lubin, zakwalifikują się do grupy mistrzowskiej bez oglądania się na rywali. Do tego Wiśle przyda się jednak poprawa gry w obronie. W ataku zespół Stolarczyka gra z dużym rozmachem, ale w defensywie cierpi przez indywidualne błędy. Niedawno krakowianie stracili aż cztery bramki w meczu z zamykającym tabelę Zagłębiem Sosnowiec, gdy nie popisał się m.in. Maciej Sadlok. W ostatniej kolejce, w starciu z Piastem Gliwice, poważny błąd popełnił Lis. 22-letni bramkarz przepuścił piłkę, która leciała wprost w jego ręce. Ostatecznie Wisła zremisowała 2-2, ale telewizyjne kamery uchwyciły trenera Stolarczyka, który po ostatnim gwizdku musiał pocieszać bramkarza. - To inteligentny zawodnik, podchodzi do tematu bardzo rozsądnie. Dyskutowaliśmy o tym po meczu. Ważne jest to, co przed nami. Każdemu z nas przytrafiają się błędy - podkreśla szkoleniowiec Wisły. Lis w tym sezonie wystąpił w 27 z 30 meczów Ekstraklasy, ale jego pozycja w bramce Wisły od początku rozgrywek nie była oczywista. Już latem jego transfer wywołał spore zdziwienie - nie narzekający na nadmiar pieniędzy klub zobowiązał się zapłacić za Lisa pół miliona złotych. W dodatku nieopierzony bramkarz był szykowany do gry w podstawowym składzie, choć w kadrze zespołu był doświadczony Michał Buchalik. Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz i strzelcySzyki Lisowi pokrzyżowała jednak kontuzja. Już w trzeciej kolejce to on skorzystał jednak na pechu konkurenta, który w meczu z Jagiellonią Białystok wyleciał z boiska z czerwoną kartką. I choć Lis tuż po wejściu do bramki stracił gola, a w pierwszych występach nie błyszczał, zyskał zaufanie Stolarczyka. - Ocenię go dopiero po zakończeniu rundy - przekonywał trener "Białej Gwiazdy" pytany o bramkarza. Do Lisa nie zraziły go ani błędy, które kilka razy kosztowały Wisłę punkty, ani nieprzychylne komentarze kibiców, którzy domagali się powrotu do bramki Buchalika. Lis tylko pięć meczów zakończył bez straty bramki. Według statystyk portalu Ekstrastats.pl, w tym sezonie obronił 67,4 procent strzałów, które leciały na bramkę Wisły. Lepsze statystyki ma aż 21 bramkarzy ligi. Tyle że Lis miał najwięcej roboty ze wszystkich - obrońcy Wisły dopuścili rywali aż do 132 celnych uderzeń. Tyle samo razy niepokojony był Pavels Steinbors, ale bramkarz Arki zagrał we wszystkich meczach gdynian. A Lis słabsze występy przeplatał znakomitymi - tak było choćby w październikowych derbach z Cracovią. - W takich sytuacjach najprościej nie czytać komentarzy. Nie będę jednak kłamał: miałem przed meczem myśli, że chcę coś udowodnić. Przede wszystkim kibicom: że nie znajduję się w bramce przez przypadek - stwierdził bramkarz Wisły po wygranej 2-0 z Cracovią. Z nie najlepszą opinią wśród kibiców Lis walczy do dziś, krytyka wezbrała po spotkaniu z Piastem. Wcześniej na chwilę zaufanie stracił do niego Stolarczyk - i to przed wiosennym meczem z Cracovią. Już po 30 minutach musiał jednak przeprosić się z 22-latkiem, bo Buchalik doznał kontuzji. Dziś trener Wisły nad zmianą bramkarza się jednak nie zastanawia. Nie tylko dlatego, że Buchalik dopiero rozpoczyna indywidualne treningi po urazie, a sprowadzony awaryjnie Tobias Weinzettel dotąd grał najwyżej na zapleczu Ekstraklasy. W czasie konferencji przed meczem z Zagłębiem Stolarczyk zażartował co prawda, że nie zabiera Lisa na mecz, ale po chwili przekonywał, że nie skupia się na błędach bramkarza. - Każdy z piłkarzy w którymś momencie zawiódł, ale ja patrzę na to w inny sposób. Każdy mocno pomaga zespołowi. Spoglądam na nich przez pryzmat pozytywnych rzeczy i tego, co Mateusz wcześniej dał zespołowi. To młody bramkarz, a takim zawodnikom zdarzają się takie momenty. To był dla niego niefortunny czas, ale dla nas kluczowe jest to, co przed nami - podkreśla szkoleniowiec. Początek spotkania Wisły z Zagłębiem w sobotę o godz. 18. Damian Gołąb