Ekstraklasa: wyniki, terminarz, strzelcy, gole Prezentacja miała się odbyć w sali konferencyjnej, ale - trochę niezamierzenie - została przeniesiona do loży prezydenckiej. - To się nazywa przywitanie z największymi honorami - żartowali dziennikarza. Wasilewski z twarzy kojarzył kilku z nich, w końcu urodził się w Krakowie, a jest wychowankiem Hutnika. Dlatego przywitanie było krótkie. - Dzień dobry. Tylu zdjęć, to ja nie miałem przez osiem ostatnich lat, więc chyba dobrze się to wszystko zaczyna - uśmiechał się były reprezentant Polski. Manuel Junco, dyrektor sportowy 13-krotnych mistrzów Polski: - Na ogół przedstawiam zawodnika mówiąc kim on jest, na jakiej gra pozycji itd. W tej sytuacji chyba nie jest to potrzebne. Ciężkie momenty Wasilewski od czerwca jest bez klubu. Po odejściu z Leicester miał kilka ofert, także zagranicznych, ale zależało mu, by ze względu na rodzinę być jak najbliżej domu. I dopiął swego, bo bliżej już się nie dało. - Nie ukrywam jednak, że ostatnie miesiące to był jeden z najcięższych momentów w mojej przygodzie z piłką. Skończył się rytm treningowy i meczowy, więc czegoś cały czas mi brakowało. Ale indywidualnie trenowałem - dwa razy w tygodniu z trenerem przygotowania fizycznego, a także z zespołem Kalwarianki, gdzie trenerem jest mój kolega - zdradził Wasilewski. - Chciałem cały czas być w ruchu, mieć czucie piłki, ale nie oszukujmy się - żaden ciężki trening nie zastąpi rytmu meczowego. Brakowało mi tego, bo przez 20 lat ciągle występował w moim życiu - dodaje. Namowy Głowackiego i Brożka To nie pierwsze podejście Wasilewskiego do Wisły Kraków. Piłkarz już kilka razy był kuszony przez klub z Reymonta, ale cały czas coś stawało na drodze. Teraz takich problemów jednak nie było, szczególnie, że do dołączenia do ekipy namawiali go m.in. Arkadiusz Głowacki i Paweł Brożek. - Tym razem Wisła była konkretna i zdeterminowana - uśmiecha się Wasilewski. - Cieszę się, że tu trafiłem. Najpiękniejsze jest to, że dalej będę robił to, co kocham i za co dodatkowo dostaję pieniądze. Na razie jednak moja forma jest dla mnie wielką niewiadomą. Muszę zobaczyć, czy nadaję się jeszcze do gry. Jeśli okaże się, że nie, to sam pójdę do władz Wisły i nie będę oszukiwał kibiców oraz ludzi, którzy we mnie wierzą. Jestem jednak pozytywnie nastawiony - dodaje. Czas na sprawdzian Wasilewski nie ma wątpliwości, że potrzebuje czasu, by wrócić do formy. Najbliższe dni spędzi pewnie na sprawdzaniu, na jakim etapie przygotowań się znajduje, a później zacznie treningi pełną parą. Zapytany, czy jest szansa, by zagrał we wtorkowym sparingu z Puszczą Niepołomice odpowiedział: "Szansa zawsze jest". - Na pewno będę miał jakieś dodatkowe zajęcia, bo zaległości na pewno są - nie ma wątpliwości. Wasilewski podpisał umowę do końca sezonu z opcją przedłużenia o rok. W Wiśle będzie grał z numerem 27. Piotr Jawor