Burliga wyleciał z boiska w 73. min, przy stanie 2-1 dla Korony.Łukasz opowiada, że nie chciał zrobić krzywdy Vlastimirowi Jovanoviciowi.- Chciałem wyprzedzić Jovanovicia, wydawało mi się, że udało mi się to zrobić, bo trafiłem w piłkę. Było jednak ślisko i potem moja noga musnęła nogę rywala i sędzia stwierdził, że atakowałem go z nadmierną siłą. Myślę, że delikatnie go w tę nogę dotknąłem, jeśli mówimy w ogóle o faulu. Uważam, że maksymalnie powinienem dostać żółtą kartkę, ale nie mnie to oceniać - skomentował Łukasz Burliga cytowany przez oficjalną stronę Wisły. Czerwona kartka dla Burligi powoduje olbrzymie kłopoty trenera Franza Smudy przed meczem ze Śląskiem Wrocław. Franz stracił nie tylko "Burego", ale też drugiego bocznego obrońcę - Macieja Sadloka. - Na pewno będzie bardzo trudno, ale trzeba to jakoś poskładać. Myślę, że zobaczymy powtórkę sytuacji, po której dostałem czerwoną kartkę, i być może będzie jakaś szansa, aby się od niej odwołać - uważa Burliga.- Strzeliłem bramkę, chociaż nie wiem, czy będzie ona mi zaliczona, bo otarła się jeszcze o głowę przeciwnika. Wydawało mi się, że po doprowadzeniu do wyrównania opanowaliśmy sytuację, że będziemy dominować i zdobędziemy gola. Sprawy potoczyły się jednak inaczej, to Korona strzeliła na 2-1, a ja dostałem czerwoną kartkę - żałował Burliga. - Koledzy z drużyny pokazali dużo walki i ambicji, zdobywając wyrównującą bramkę, ale niestety nie udało się dowieźć wyniku do końca i przegraliśmy - dodał. - Zawsze trudniej jest grać w dziesiątkę, ale pokazaliśmy charakter i strzeliliśmy bramkę. Szkoda, że w końcówce Kapo wykorzystał tę sytuację. Były w tym meczu dramatyczne okoliczności, ale taka jest piłka. Chcieliśmy zgarnąć całą pulę, a nie udało się zdobyć nawet punktu - kręcił głową "Bury".