Michał Białoński: Kapitan wraca na okręt, Wisła wygrywa 4-0. Piękny wieczór sprawiliście kibicom Wisły. Jakub Błaszczykowski, kapitan Wisły: Warto zadedykować to zwycięstwo naszym kibicom, którzy stawili się bardzo licznie na stadionie. Pomogli nam w zwycięstwie i w stworzeniu tego święta piłkarskiego. Dziękujemy im za doping, za wsparcie. Po ciężkim starcie sezonu potrzebowaliśmy efektownego zwycięstwa. Duże gratulacje należą się też dla Pawła Brożka za strzelenie dwóch bramek.ŁKS miał też swoje sytuacje i mógł się pokusić o strzelenie bramki. Łodzianie potwierdzili, że potrafią naprawdę fajnie rozgrywać piłkę. Życzymy im powodzenia, a my zaczynamy myśleć o następnym przeciwniku i przygotowywać się na niego. Mecz z ŁKS-em skończył się już dobre dwie godziny temu i nie ma już kompletnie znaczenia. Pokazaliście z Brożkiem, że stare, dobre zgranie nie rdzewieje, czego dowodem była bramka na 4-0, przypominająca lata świetności Wisły. - Liczymy na to, że może teraz znowu nadejdą te dobre lata dla Wisły. Lata wspólnej gry w klubie i w reprezentacji działają na naszą korzyść. Wiem, co Paweł na boisku w danym momencie zrobi. Chciałbym oczywiście, aby w każdym meczu nasze zgranie wyglądało tak jak w tym z ŁKS-e. Wygrywa cały zespół i trzeba cały zespół docenić. To nie był dla nas łatwy mecz. Przy wyniku 2-0 po pierwszej połowie wiedzieliśmy, że ŁKS postara się wrócić do walki i to było widać po pierwszym kwadransie drugiej połowy. Sądzę, że bramka na 3-0 uspokoiła mecz. Ale nie ma się co rozwodzić nad tym spotkaniem. Zainkasowaliśmy trzy punkty, ale liczy się to, co jest przed nami. Gdy wygrywasz, to czujność jest uśpiona, ale trener na pewno odegra ważną rolę, aby ona była nadal na najwyższym poziomie. Niczym rutyniarz wróciłeś po poważnej kontuzji stopy, jaką wcześniej przeżyłeś w 2005 r., w meczu z Panathinaikosem. Czy jesteś już gotów na sto procent? - Ciężko powiedzieć co to oznacza teraz "na sto procent". Gram wiele lat w piłkę i doskonale wiem, że każdy następny mecz definiuje twoją formę. I tak też do tego podchodzę: z każdym treningiem, z każdym dniem staram się jak najlepiej przygotować do zawodu i nie ma w tym żadnej przesady. Po prostu tak jest. W każdym następnym występie trzeba udowodnić swoją formę, bo zdajecie sobie sprawę, że jeden-dwa słabsze mecze i nagle nie ma formy. Ona jest wykładnikiem wszystkich treningów. Mecz jest tylko podkreśleniem tej pracy. Na formę, na dobre samopoczucie człowieka trzeba naprawdę ciężko pracować. Staramy się to robić. Ja ciężko pracuję na powrót do optymalnej formy, ale wszystko kontroluje trener i on jest też po to, aby hamować człowieka w tego typu sprawach. Przy moim charakterze to nie jest to takie proste, bo ja zawsze się rwę (do pracy). Dlatego dobrze, że trener trzyma rękę na pulsie i spokojnie pracujemy. W meczu z ŁKS-em decyzje trenera były słuszne, bardzo dobre. A co przyniesie przyszłość? Myślę, że każdy dzień, każdy trening działa na moją korzyść. Zdaję sobie sprawę, że tę pracę na treningach do tego, co się dzieje na boisku nie zawsze się udaje przenosić jeden do jednego. Dlatego podchodzę do tego z megaspokojem i z dużą pokorą. Zdajemy sobie sprawę, że czeka nas jeszcze dużo pracy, co pokazały wcześniejsze mecze. Wychodzę z tego założenia, że nie da się z pierwszego schodka wskoczyć na dziesiąty, tylko trzeba je przejść po kolei i dopiero wtedy zobaczyć, co będzie dalej. Dlatego koncentrujemy się na następnym meczu. Twój powrót jest istotny również pod kątem zgrupowania reprezentacji Polski przed wrześniowymi meczami ze Słowenią i Austrią. Teoretycznie wydaje się, że jedną nogą jesteśmy na Euro 2020, ale w piłce wszystko może się przewrócić z meczu na mecz.- Nigdzie nie można tracić koncentracji. W żadnym sporcie. Sport uczy pokory i szacunku do drugiej drużyny. Myślę, że tak samo jest z życiem... Z wielkim sentymentem zawsze cię wspomina trener Juergen Klopp, który właśnie skolekcjonował z Liverpoolem kolejne trofeum po Pucharze Ligi Mistrzów - Superpuchar Europy. Co jest tajemnicą jego sukcesów?- Scharakteryzuję go w czterech słowach: wielki człowiek, wielki trener i myślę, że to widać. Rozmawiał: Michał Białoński