Dzisiaj mało kto pamięta o serialu "Bonanza", z lat 1959-1973, który był prawdziwym hitem i wszedł do języka codziennego. O czymś niespokojnym, burzliwym mówiło się "prawdziwa Bonanza". Serial traktował o wojnie domowej w USA. Obyty za oceanem trener Lechii Piotr Nowak, po meczu z Wisłą w Krakowie (1-1), przypomniał "Bonanzę", bo tak niektórzy określali grę Lechii na początku jego pracy w Gdańsku. Oto pełne wypowiedzi trenerów Wisły i Lechii. Piotr Nowak, trener Lechii: - Po meczu z Wisłą Płock wydawało się nam, że będzie pięknie, ładnie, kolorowo, uciekła nam koncentracja. Było widać Lechię, którą znamy. Na początku sezonu gdzieś to nam uciekło. Przegrana u siebie, wypadek przy pracy, pojawiło się złudne wrażenie, że jakoś to będzie. "Mamy przecież tyle kontuzji" - znaleźliśmy łatwe alibi. "Jak oni wrócą, to będziemy grać lepiej" - myśleliśmy, tymczasem w piłce nie ma przełącznika "włączyć - wyłączyć", "dzisiaj gramy lepiej, a jutro gorzej". Za dużo jest rzeczy, które kołaczą w głowie. - Ten punkt jest dobrym momentem na przypomnienie sobie pewnych wartości, które nas cechowały: cały czas do przodu, wysoki pressing, niektórzy może nas nazywali "Bonanzą", bo cały czas dużo strzelamy i tracimy - gole wpadają w jedną i drugą stronę. Sądzę, że wyciągnęliśmy wnioski i teraz wiemy, że samą piłką nie wygra się meczów, musi być walka i determinacja. W meczu z Wisłą Kraków chłopaki sami sobie to udowodnili. Grali z pełną determinacją i fizycznie to wytrzymali. Jeszcze za wcześnie, by mówić, że wyszliśmy z kryzysu, ale niech ten mecz będzie dla nas impulsem do jeszcze lepszej gry. Ujmę to tak - ten zespół nawet nie wie, jak dobrze może grać w piłkę. Dzisiaj wytrzymał walkę fizycznie, atakował do końca. Oni jeszcze nie wiedzą, jak dobrze mogą grać w piłkę. Pierwszy krok został zrobiony. Mamy kilku młodych piłkarzy. Chcemy ich wesprzeć, aby do końca wierzyli i walczyli. Czy postawa drużyny była dowodem votum zaufania dla mnie? Oni muszą sobie ufać, wierzyć we własne umiejętności, pokazywać grę w piłkę. Lipski otrzymał kopnięcie w rwę kulszową, próbował to rozbiegać, ale nie było wyboru, zdrowie piłkarza najważniejsze. Nic na siłę, cieszę, że poprosił o zmianę, wykazał się odpowiedzialnością. Jak sobie radzili stoperzy Augustyn i Vitoria? Minusy zawsze się znajdą, nie ma perfekcyjnej gry. Samo rozpoczęcie, gra defensywna jest wiele do poprawy. Oni razem grają dopiero dwa-trzy tygodnie. Obaj są doświadczeni, rutynowani. Komunikacja, zrozumienie - nad tym trzeba pracować. Od meczu z Wisłą Płock cały czas tracimy bramki jako pierwsi. Chciałbym, aby to się zmieniło. Czas pracuje na naszą korzyść. W pierwszej połowie zawiedliśmy, byliśmy bierni. Bez walki o bramki, sytuacje bramkowe, meczów się nie wygrywa. W drugiej połowie moi piłkarze przypomnieli sobie, że mogą wyjść do wysokiego pressingu, fizycznie wytrzymać i atakować. Trzeba to robić jednak w większym fragmencie niż 35 minut. Kiko Ramirez (trener Wisły): To jeden z najtrudniejszych meczów, duża, ciężka bitwa. Wszyscy moi piłkarze walczyli do końca, nawet ci, którzy nie byli gotowi fizycznie, jak Fran Velez, który nie trenował przez 12 dni z powodu kontuzji. Straciliśmy dwa punkty, ale z postawy drużyny jestem zadowolony. Jak sobie poradzimy na dłuższą metę, po sprzedaży Brleka? Nasz dyrektor sportowy Manuel Junco i ja będziemy mieli intensywny tydzień, aby znaleźć jego następcę. Zespół musi być zbalansowany, trzeba dziurę po Brleku załatać. Dlaczego zdjąłem Małeckiego? Patryk miał już jedną kartkę i był upomniany przez sędziego, że za chwilę dostanie drugą. Rolą trenera jest czytanie między wierszami i reagowanie. Czy jestem zadowolony z siedmiu kolejek? Drużyna walczy, daje z siebie wszystko i z meczu na mecz stara się, aby być wśród liderów. Gdybyśmy nie stracili dwóch punktów dzisiaj, to bylibyśmy liderem, ale jest takie powiedzenie, że jeśli nie możesz wygrać meczu, to go przynajmniej zremisuj i my to zrobiliśmy. Z Krakowa Michał Białoński