Na wiosnę Wisła zdobyła sześć punktów w czterech meczach i wygląda na to, że do końca będzie musiała walczyć o grę w grupie mistrzowskiej. Na razie krakowianie zajmują szóste miejsce i mają tylko trzy punkty więcej od znajdującej się pod kreską Arki Gdynia. W zespole Joana Carrillo szwankuje skuteczność, bo w czterech spotkaniach piłkarze Wisły strzelili pięć bramek, z czego co najmniej dwie sprezentował im bramkarz Arki Gdynia Pavel Steinbors. W pierwszej połowie środowego meczu z Koroną krakowianie radzili sobie w ofensywie całkiem nieźle, a ich akcje napędzali Pol Llonch i Rafał Boguski. Po przerwie, gdy rywale zagęścili środek pola, gospodarze mieli już jednak spore kłopoty z przedarciem się pod pole karne rywali. - Najwidoczniej stworzyliśmy sobie za mało sytuacji, by wygrać to spotkanie - przyznaje Maciej Sadlok. Wkrótce jednak ofensywa Wisły powinna otrzymać mocny zastrzyk, bo na Reymonta wraca Petar Brlek. Chorwat miał pół roku w Genoi kompletnie nieudane, więc Włosi liczą, że odbuduje się właśnie w Krakowie. Sadlok uważa, że powinno stać się to bardzo szybko. - Szybko wkomponuje się w nasz zespół, bo jest dobrym zawodnikiem. A jak piłkarz jest dobry, to potrafi grać w każdym systemie. Czekamy na niego, bo wraca, by pomóc i zwiększyć rywalizację - podkreśla Sadlok. Brlek spędził w Wiśle półtora roku. Chwilę zajęło mu złapanie wspólnego języka z kolegami, ale jak już się rozkręcił, to był czołowym zawodnikiem Ekstraklasy - w 41 spotkaniach zdobył 10 bramek. Umowa wypożyczenia została już podpisana i wkrótce Brlek powinien być gotowy do gry. - Na pewno będzie dużym wzmocnieniem, bo ma ciąg na bramkę, potrafi zabrać się z piłką i uderzyć z dystansu -wylicza Sadlok. Być może 24-letni Chorwat znajdzie się w kadrze na poniedziałkowe spotkanie Wisły z Jagiellonią w Białymstoku. Piotr Jawor Zobacz wyniki i tabelę polskiej Ekstraklasy