Miesiąc temu brytyjski "Guardian" opublikował listę największych piłkarskich talentów. Kiedyś na podobnej znaleźli m.in. Kylian Mbappe, Federico Valverde czy Ansu Fati. Teraz wśród zawodników z rocznika 2003, był jeden Polak - Aleksander Buksa. Szkopuł w tym, że w ostatnich tygodniach zawodnik Wisły gra niewiele lub wcale, na co przed sezonem się nie zanosiło. Wisła miała problemy z zestawieniem ataku, więc wydawało się, że Buksa może pokusić się nawet o podstawowy skład, a w gorszym wypadku być - jak wcześniej - etatowym zmiennikiem. W poprzednim sezonie Buksa zaliczył 21 występów w Ekstraklasie, zdobył cztery gole i został najmłodszym strzelcem w historii Wisły. W każdym meczu, w którym wystąpił, zaliczył średnio po 28 minut. Teraz jego statystyki wyglądają jednak znacznie gorzej. W lidze zagrał w sześciu meczach - łącznie 113 minut, średnio po 19 na każde spotkanie. - Olek ma potencjał, który chcemy rozwijać i przy dobrej pracy, a także pokazaniu się w treningu, na pewno może zapracować na większą liczbę minut - podkreśla trener Artur Skowronek. Dla 17-letniego zawodnika bardziej niepokojące może być jednak miejsce w hierarchii napastników Wisły. Na razie podstawowym jest Felicio Brown Forbes, ale gdy Kostarykanin nie mógł zagrać z Rakowem, to jego miejsce zajął Jean Carlos Silva. Gdy z kolei trener Skowronek w drugiej połowie przesunął Brazylijczyka na skrzydło, to do ataku posłał Fatosza Beciraja, a Buksa wszedł dopiero w 89. minucie. - Decyzja była bardziej taktyczna, bo wiedzieliśmy, że Raków ma z tyłu trójkę bardzo silnych środkowych obrońców i liczyliśmy też na przetrzymanie piłki przez Fatosza, aby w taki sposób dawał wsparcie dla Savicia, Carlosa, czy Chuki, którzy mieli napędzać nasze fazy przejściowe - próbował tłumaczyć Skowronek. Przypomnijmy, że w sierpniu Buksa przedłużył umowę z Wisłą do 2023 r. Poprzednia wygasała w grudniu. PJ