Tomasz Zając zaliczył dziewięć występów, które dały mu w sumie tylko 147 minut spędzonych na boisku w pierwszym zespole "Białej Gwiazdy". To niewiele, a i tak jest rekordzistą spośród wszystkich "Złotopolskich". Piotr Żemło rozegrał jeden cały mecz, a w drugim wszedł na minutę. Przemysław Lech ma na koncie 79 minut, a Kamil Kuczak ledwie 12. Bartłomiej Kolanko zanotował 33 minuty. - Już prawie zapomniałem o mistrzach Polski juniorów - nie kryje trener Smuda, który po sprowadzeniu z FC Nuernberg Mariusza Stępińskiego właściwie przestał wpuszczać Zająca nawet w końcówkach, bo Tomasz przegrywał rywalizację z Mariuszem. - Niektórzy z naszych juniorów powinni się próbować przebić do pierwszoligowych zespołów, tak jak Michał Chrapek, który dojrzewał na wypożyczeniu do Kolejarza Stróże. W pierwszej lidze powinni pograć przez cały sezon, ale nie tak jak "Kamyk" (Dawid Kamiński), który poszedł do Termaiki i nosi walizki. To nic nie daje - tłumaczy Smuda. - Młodzi mają się wykazać. Wchodzić do zespołu i wyrastać na gwiazdy - wyznacza cele juniorom Franz. Dawid Kamiński, w ekipie lidera I ligi - rozegrał jeden cały mecz, a w 12 wchodził z ławki, co dało mu 541 minut gry jesienią. Więcej ogrania na zapleczu Ekstraklasy zyskał w Chrobrym Głogów Dominik Kościelniak, który rozegrał 1386 minut (siedem razy w wyjściowym składzie plus cztery wejścia z ławki). - Kościelniaka w Chrobrym śledzimy. Na jego meczach był dyrektor Kapka, a także jego asystenci. Chłopak robi postępy - cieszy się Smuda. Największe nadzieje rokuje - według trenera - Piotr Żemło. - Ten chłopak może "odpalić" z dnia na dzień - przewiduje szkoleniowiec Wisły. Nie tak wyobrażał sobie rundę jesienną "Młody Cleber", czyli Lucas Guedes. Smuda nie jest zadowolony z poziomu, jaki prezentuje. - Po zakończeniu tegorocznych meczów - razem z dyrektorem Kapką - z każdym z młodych chłopaków porozmawiamy i zastanowimy się nad znalezieniem rozwiązania dla nich - zapowiada Franciszek Smuda. Michał Białoński