Urodzony w Nigerii piłkarz występował pod Wawelem w latach 2013-15. Skończyło się na 69 ekstraklasowych występach i dwóch bramkach. Kariera skrzydłowego załamała się nagle wiosną 2015 roku, kiedy to w meczu przeciwko Legii w Warszawie doznał zerwania więzadeł krzyżowych. - Lekarze dawali mi małe szanse powrotu na boisko, za to podtrzymywali mnie na duchu jak mogli fizjoterapeuci Wisły, którzy ciężko ze mną pracowali w okresie rehabilitacji - opowiada dziś zawodnik z Czarnego Lądu. Po okresie gry w Polsce występował na Cyprze, najpierw w AEL Limassol, a potem w jego północnej części w Kucuk Kaymakli. W zeszłym roku był jeszcze pobyt w grającym na zapleczy słowackiej ekstraklasy Partizanie Bardejov, aż wreszcie powrót do Polski, tyle że nie do Wisły, ale do czwartoligowej APN Odra Wodzisław, która obecnie walczy o awans do III ligi. Jesienią zdobył dla Odry cztery gole. - Wielu mówiło wtedy, że to koniec dla "Manu", że Sarki się skończył, a ja ci mówię, że było to najlepsze, co mogłem zrobić. Musiałbyś zobaczyć, jak wyglądają treningi w Odrze, jak wszystko profesjonalnie jest zorganizowane, od organizacji wyjazdów na treningi i mecze, poprzez dietę i same treningi. Właściciel klubu stara się odbudować piłkę w Wodzisławiu. Mają tutaj ambitne plany, a trener Adam Burek stara się jak może. Trenujemy też indywidualnie. Odżyłem w Odrze - mówi Sarki, któremu teraz marzy się powrót do Ekstraklasy, a konkretnie do Wisły, gdzie przed kilku laty występował. W Krakowie zresztą ma mieszkanie. Jak wielu kibiców "Białej Gwiazdy" martwił się sytuacją 13-krotnego mistrza Polski. - Pojedynczy piłkarze, jak Kuba Błaszczykowski, Maciej Sadlok, Rafał Boguski czy Paweł Brożek nie są w stanie sami wiele zdziałać. Kiedy jeszcze grałem w Wiśle, to na lewym skrzydle był Guerrier, a na prawym ja. Wtedy Paweł Brożek z przodu dostawał dwadzieścia piłek w meczu po naszych dośrodkowaniach z jednej i drugiej strony. Teraz tego brakuje - ocenia 32-letni Emmanuel Sarki. Michał Zichlarz