- Przestaję się w to bawić, 400 tys. zł, które przeznaczałem na futsal wydam na coś innego, a problem będzie miał polski futsal, a nie ja. Co zrobi czterech reprezentantów Polski, którzy grali u mnie? W innych klubach płacą po 1000-1500 zł, kadrowiczów nie będzie stać na dojeżdżanie do śląskich klubów - właściciel i sponsor Wisły/Krakbet - Piotr Wawro jest zdesperowany i nie zamierza szukać innej, większej hali. - Domem Wisły była, jest i będzie ulica Reymonta 22 - uzasadnia i dodaje, że zwiększenie placu gry o te dwa metry nie wchodziło w rachubę, gdyż wszystkie ściany starej hali Wisły są nośne i nie da się ich przesunąć. Co ciekawe, gra na mniejszej hali w Krakowie nie przeszkadza klubom Futsal Ekstraklasy. - Nikt nie ma z tym problemu. Proszę wyartykułować taki komunikat, że wiedzieliśmy od zawsze, że hala w Krakowie jest mniejsza, ale ma ona przecież takie same rozmiary dla obu drużyn, które tam grają. Dlatego my nie mamy nic przeciwko przyznaniu Wiśle/Krakbet licencji na grę w ekstraklasie, choć nie do nas należy decyzja w tej sprawie - powiedział nam prezes Futsal Ekstraklasy Janusz Szymura. Boisko Wisły/Krakbet ma rozmiary 18x36, a powinno mieć 18x38 m. - Rok temu PZPN zmierzył halę i warunkowo dopuścił ją na dwa lata. Cztery lata temu u nas zorganizował Puchar Polski i jakoś wtedy nasza hala mu nie przeszkadzała - dziwi się Piotr Wawro. Kierownik Działu Licencji PZPN - Łukasz Wachowski podkreśla, że nie ma co patrzyć na to, co było kiedyś. - Przy starych porządkach w PZPN-ie kierowca prezesa dostawał 100 tys. zł nagrody, ale to już jest historia. Tak samo, jak z bałaganem w Futsal Ekstraklasie - argumentuje Wachowski. - Może ktoś powiedzieć, że futsal to jakaś śmieszna odmiana piłki nożnej, ale proszę mi uwierzyć - spotykamy się z klubami, zwłaszcza te z Futsal Ekstraklasy podchodzą do tego sportu śmiertelnie poważnie, a przy egzekwowaniu licencji nie raz słyszeliśmy głosy, że w przypadku Wisły przymykamy oko na niewymiarową halę. Dlatego przed sezonem Komisja Licencyjna objechała kluby Futsal Ekstraklasy i wymierzyła dokładnie hale. Ta w Krakowie jest za mała, podobnie jak ta w Gdańsku. Gdański Vamos musiał znaleźć sobie inną halę i nie robił z tym problemów - podkreśla Wachowski. Wisła/Krakbet ani myśli się ruszać z ul. Reymonta. - Futsal jest dyscypliną niszową, która się dopiero rozwija, więc PZPN nie powinien mu rzucać kłód pod nogi. Nasza hala jest za krótka o te nieszczęsne dwa metry, ale ma najliczniejszą widownię, najlepszy doping i najlepsze zaplecze, łącznie z pięknymi szatniami, które do występów w Eurolidze koszykarkom dopuściła światowa federacja FIBA. Odmówienie nam licencji, to działanie na złość, a nie w kierunku rozwoju - argumentuje Wawro i przypomina, że na wypadek występów w europejskich pucharach, ma podpisaną umowę z właścicielem pełnowymiarowej hali w Bochni. Wawro podnosi też, że w odróżnieniu od wielu klubów T-Mobile Ekstraklasy, które są zadłużone, a i tak dostają licencje, jego klub nie zalega nikomu ani złotówki. A i tak, przez te dwa metry najpewniej przestanie istnieć. Wisła/Krakbet istnieje od 2010 roku, a w sezonie 2012/2013 zdobyła mistrzostwo Polski, poza tym dwukrotnie była wicemistrzem, a raz zdobyła Puchar Polski. I tak z niczego powstała awantura, która z powodu dwóch metrów zmiecie z powierzchni ziemi czołowy polski klub futsalowy. Autor: Michał Białoński