- Sytuacja jest naprawdę trudna, każdą złotówkę musimy oglądać wiele razy, zanim ją wydamy - mówił po porażce z Podbeskidziem trener Wisły Franciszek Smuda, ale nie chciał zdradzić szczegółów. W kuluarach mówiło się o tym, że problemy Wisły wynikają bezpośrednio z kłopotów spółki-matki Tele-Foniki, której <a class="textLink" href="https://top.pl/finanse" title="finanse" target="_blank">finanse</a> również nie wyglądają różowo, a na dodatek fabryce kabli grozi przegranie procesu o nielegalne - zdaniem prokuratury - odliczenie środków finansowych w ramach PFRON (Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych). Prokuratura postawiła zarzut przywłaszczenia środków publicznych o wartości ponad 67 mln zł.- To są sprawy, które w pierwszej kolejności zaprzątają głowę prezesa Cupiała, siłą rzeczy Wisła zeszła na plan dalszy - powiedziała nam osoba wtajemniczona.Dzisiejszy "Dziennik Polski" ujawnia, że Tele-Fonika zasiliła konto Wisły kwotą w wysokości jedynie 200 tys. zł, choć w ramach umowy, powinna przelać 5,6 mln zł. Głównie dlatego klub utracił płynność finansową."Firmie Impel, która zabezpieczała mecze, Wisła jest winna milion złotych. Zobowiązania wobec MPEC i Taurona również sięgają miliona. Do tego dochodzi dług w stosunku do firmy Adidas, wynoszący 300 tysięcy złotych." - donosi "DP". Byłym piłkarzom Wisła jest dłużna ok. 2,5 mln złotych, a menedżerom z tytułu prowizji zalega ok. 1,5 mln. "Biała Gwiazda" może stracić jeszcze sporo, jeśli przegra sądowe sprawy z Milanem Jovaniciem (żąda zaległych 500 tys. euro) i Cwetanem Genkowem (roszczenia rzędu 300 tys. euro). Dobiega końca kwiecień, a obecni piłkarze Wisły nie widzieli jeszcze wypłat za luty i marzec. Jeśli w ciągu następnych 11 dni (do 10 maja) klub nie przeleje im pieniędzy, będą mogli wystąpić do PZPN-u z wnioskiem o rozwiązanie kontraktu z winy pracodawcy.Jeśli nie nadejdzie ratunek, w przyszłym sezonie Wisła będzie pełnić rolę dzisiejszego Widzewa.