Zapraszamy zapis relacji LIVE! Tu znajdziesz zapis relacji LIVE na urządzenia mobilne! 20 długich lat czekali piłkarze z ul. Kałuży, by po meczu przy Reymonta móc krzyknąć: "Cracovia pany!". Ostatni raz wygrali tu w I lidze, gdy w obu klubach się nie przelewało, a obecne stadiony nie istniały nawet w planach. I przez te 20 lat Wisła wykonała wielki skok, seryjnie zdobywała mistrzostwa Polski, ale w końcu dopadła ją zadyszka. W niedzielny wieczór Cracovia nie tylko jej dorównała, a nawet wyprzedziła. Cracovia to już nie jest ta drużyna, która na Reymonta przyjeżdżała wystraszona. Jej trenerzy odgrażali się, że piłkarze będą jak "Krzyżacy", że sprawią niespodziankę, że derby rządzą się swoimi prawami itd. I tak było od 1995 r. Tym razem zawodnicy Jacka Zielińskiego nie musieli mówić nic. Wystarczyło, by pokazali tabelę, w której byli na trzecim miejscu, a Wisła na siódmym. I tak też zagrali. Już w 61. sekundzie Deniss Rakels był w dobrej sytuacji, ale przestrzelił. Sześć minut później pomylił się sędzia, ale już nie Rakels. Arbiter nie zauważył, że napastnik Cracovii jest na co najmniej metrowym spalonym, puścił akcję, a Łotysz dał gościom prowadzenie po podaniu Mateusza Cetnarskiego. Cracovia poczuła, że to może być jej dzień. W końcu rywal nie taki mocny jak przed laty, a piłkarze Zielińskiego rozpędzeni i w dodatku zwalniać nie zamierzali. Znów dośrodkowywał Cetnarski, piłkę głową zgrał Miroslav Covilo, a Deleu pięknym uderzeniem zza pola karnego podwyższył na 2-0. W większości meczów Brazylijczyk pewnie posłałby piłkę w trybuny lub w najlepszym wypadku obok bramki, ale w tym fragmencie meczu Cracovii wychodziło wszystko: gra z pierwszej piłki, szybkie ataki i uderzenia. Większość wiślaków zwiesiła głowy, ale Paweł Brożek i Krzysztof Mączyński biegali między kolegami i próbowali ich poderwać. Wiedzieli, że jeśli goście choć przez chwilę poczują ich słabość, to wygranej nie wypuszczą z rąk, a pewnie pokuszą się o pogrom. W końcu jednak szczęście uśmiechnęło się też do gospodarzy. Piłkę dogrywał Krzysztof Mączyński, a podanie przedłużył Maciej Jankowski, który... nie powinien być na boisku. Zgodnie ze składami od pierwszej minuty miał grać Denis Popović, ale na rozgrzewce nabawił się kontuzji i awaryjnie zastąpił go Jankowski, po podaniu którego do siatki trafił Paweł Brożek. Napastnik Wisły jeszcze w pierwszej części powinien zdobyć dwie bramki, ale albo źle trafił w piłkę, albo nie trafił w ogóle. - To są derby! Krakowska piłka, akcje, strzały - rozprawiali w przerwie dziennikarze i ostrzyli sobie zęby na podobną drugą część. Nic z tego. Wisła przegrywała, ale nie wyglądała jak zespół, który za wszelką cenę chce to zmienić. Gospodarze częściej byli przy piłce, raz na czas strzelali, ale oblężeniem bramki nie można było tego nazwać. Z czasem z trybun słychać było coraz głośniejsze gwizdy, ale gospodarze jakby nie mieli już sił, by zdobyć się na choćby jeden wysiłek, który uratowałby dla nich remis. W końcu gwizdy przerodziły się w jeden przeciągły wulgaryzm, który miał zmotywować gospodarzy. W końcówce Sandomierski w końcu miał pełne ręce roboty - najpierw z trudem wybił uderzenie Brożka, a później jeszcze bardziej musiał się przyłożyć do strzału Macieja Sadloka. Za każdym razem był górą i tuż przed godz. 20 goście oszaleli. Skakali, ściągali koszulki i jeszcze długo świętowali. Autor: Piotr Jawor Wisła Kraków - Cracovia 1-2 (1-2) Bramki: Brożek (24.) - Rakels (7.), Deleu (21.) Wisła: Cierzniak - Jović, Głowacki Ż, Guzmics, Sadlok Ż - Uryga Ż, Mączyński - Boguski Ż, Jankowski (61. Guerrier), Burliga (83. Crivellaro) - Brożek. Cracovia: Sandomierski - Deleu Ż, Wołąkiewicz, Sretenović, Jaroszyński (87. Zejdler) - Dąbrowski, Covilo - Rakels, Cetnarski Ż (59. Kapustka), Jendriszek Ż (95. Wdowiak) - Budziński. Widzów: 20094. Ekstraklasa - wyniki, tabele, strzelcy, terminarz!