Wisła Kraków. Były sternik TS-u: Dlatego zastrzegłem nazwę i herb Wisły
- Nie wyobrażam sobie sytuacji, aby TS odmawiał prawa do współwłasności nazwy i logotypu piłkarskiej spółce. Przecież w 1906 roku istniała tylko jedna sekcja i była to sekcja piłkarska i to do niej tak naprawdę należy prawo do nazwy i logotypu. Wręcz żenujące jest, że ludzie zasiadający w zarządzie TS-u decydują o tym, komu należy się prawo do korzystania z nazwy i herbu klubu - powiedział Interii człowiek, który w latach 2011-2015 był jednym z ważniejszych sterników Towarzystwa Sportowego i zdecydował o zastrzeżeniu nazwy i znaków towarowych klubu.

Nasz rozmówca prosi o niepodawanie jego nazwiska, gdyż nie zamierza się promować, chce tylko odkryć prawdę w kilku tematach, które stanowią dziś zarzewie wojny domowej między Wisłą SA a stowarzyszeniem TS Wisła. Wojny, która może doprowadzić do grobu piłkarską "Białą Gwiazdę". Tak naprawdę ona już nie żyła w grudniu 2018 r., ale trójce ratowników: Jarosławowi Królewskiemu, Jakubowi Błaszczykowskiemu i Tomaszowi Jażdżyńskiemu udało się reanimować jakże bezcennego dla polskiego sportu pacjenta.
Sęk w tym, że po ponad 11 miesiącach gaszenia pożarów nawet trio K-B-J czuje zniechęcenie i rozczarowanie, widząc jak ich misja jest traktowana przez miasto i - co gorsza - Towarzystwo Sportowe. Różnica jest taka, że miasto nie może skutecznie przerwać akcji ratunkowej, a Towarzystwo może to zrobić. Wystarczy, że spłaci 4,5 mln zł, jakie pożyczyli Wiśle SA ratownicy, ba - wystarczy, że nie przystanie na trzy warunki brzegowe dalszego prowadzenia piłkarskiej spółki, a ratunek zakończy się fiaskiem.
Na owe warunki składają się:
- przejęcie przez spółkę Akademii Piłkarskiej Wisła Kraków,
- uregulowanie handlu pamiątkami (spółka chce prowadzić sklep w hali TS-u i zyskami dzielić się z Towarzystwem),
- uzyskanie 50 procent udziałów w prawie do nazwy i herbie klubu.
Najbliżej porozumienia jest w kwestii AP. Towarzystwo, kierowane dziś przez Rafała Wisłockiego, godzi się na przekazanie do spółki całej Akademii, wszystkich grup do siedmiolatków do siedemnastolatków, wraz z trenerami i pracownikami. AP ma łącznie 40 pracowników. TS nie chce jednak oddać szkółki piłkarskiej, jaką założyło latem 2018 r., z myślą o mniej zdolnych dzieciach. Sęk w tym, że ratownicy zamierzają doprowadzić do sytuacji, w której cała piłka nożna jest pod auspicjami spółki, a nie TS-u.
Większą kością niezgody jest nazwa i herb. TS chce udzielić spółce nieodpłatnie licencji, nawet na 30 lat (jeśli zgodzi się Walne Zgromadzenie Delegatów Towarzystwa), ale to nie odpowiada spółce. Szef Rady Nadzorczej Wisły SA Tomasz Jażdżyński tłumaczył na naszych łamach:
- Z umową licencyjną nie zgadzamy się filozoficznie i aksjomatycznie. Po pierwsze, dlatego, że takie rozwiązanie wprost wprowadza relację nadrzędności, a dla nas obydwa podmioty powinny mieć równe prawa. Po drugie, umowę licencyjną można wypowiedzieć. Choćby nie wiadomo jak wielkie były za to kary i zapisy, to można ją wypowiedzieć. Przeżyliśmy już różne władze w TS-ie, a na dodatek problemy finansowe Towarzystwa mogą doprowadzić do utraty przez nie kontroli. Ten, kto ją przejmie będzie mógł wypowiedzieć nam licencję, lub takim ruchem nas szantażować - tłumaczył Jażdżyński.Co do handlu pamiątkami, władze Towarzystwa są otwarte na rozmowy, ale do końca roku same chcą prowadzić sklep i oszacować poniesione na jego modernizację nakłady.
- Jestem za tym, aby w stu procentach Akademia Piłkarska Wisła trafiła pod skrzydła spółki piłkarskiej - mówi nam były sternik TS Wisła, który osobiście wymyślił zastrzeżenie nazwy i herbu klubu.
Jakie były kulisy rejestracji nazwy i logo Wisły Kraków na Towarzystwo Sportowe, do czego doszło w 2011 roku?

- Gdy weszliśmy do zarządu TS-u i zaczęliśmy przyglądać się sytuacji finansowej i prawnej klubu co rusz łapaliśmy się za głowę. Dla nas niewyobrażalne było, aby przez ponad 100 lat istnienia Wisły nikt tego nie zastrzegł. Natychmiast zajęliśmy się zastrzeżeniem nazwy i herbu, ale nie zrobiliśmy tego przeciw spółce, tylko również z myślą o niej - tłumaczy.
Uważa też, że dzisiejsze władze Towarzystwa nie mają moralnego prawa, aby stawiać jakiekolwiek warunki ratownikom piłkarskiej Wisły. Dlaczego? Przecież prezes TS Rafał Wisłocki odważył się stanąć przed kamerami na słynnej styczniowej konferencji, a później objął funkcję prezesa Wisły SA. Mało tego, pierwszym ratownikiem spoza klubu został jego znajomy z Gorlic - Jarosław Królewski (dziś Królewskiemu i Wisłockiemu nie jest już po drodze). Gdy zwróciliśmy na to uwagę naszemu rozmówcy, wrócił do zarania tragedii Wisły Kraków.
- W kwietniu 2015 roku władze w Towarzystwie Sportowym przejął zarząd pod kierunkiem Piotra Dunina-Suligostowskiego, a zasiadali w nim: Robert Sz., Marzena S.-Cz., Szymon Michlowicz, Łukasz Kwaśniewski, Sławomir Kaliszewski i Dariusz Gryźlak. Dwóch ostatnich działaczy zastąpili Rafał Wisłocki i Dorota Gburczyk-Sikora (27 czerwca 2018 r.). Po usunięciu Dunina, w kontrowersyjnych okolicznościach, Ludwik Miętta-Mikołajewicz (honorowy prezes TS-u) był ojcem chrzestnym pomysłu zatrudnienia Marzeny S.-Cz. na podwójnym stołku - w roli prezesa TS-u i Wisły SA. Stał też za tym, aby w Radzie Nadzorczej Wisły SA zasiadał Tadeusz Cz. - wspomina nasz rozmówca.
Nabiera powietrza i po chwili namysłu z jego ust padają mocne słowa:
- Dziś TS nie ma moralnego prawa decydować o losach spółki, ani Akademii Piłkarskiej Wisła Kraków. Dlatego, że w wyniku działania ludzi wybranych przez Walne Zgromadzenie Delegatów TS Wisła zadłużenie spółki, w ciągu dwóch lat, wzrosło blisko dwukrotnie: z około 20 do 40 milionów złotych. Dlatego najlepiej, aby ci działacze się w ogóle nie odzywali. Trzeba umieć godnie zamknąć buzię i zrobić wszystko, aby ludzie, którzy w sytuacji beznadziejnej uratowali klub dalej nim zarządzali - apeluje.
Były sternik Towarzystwa uważa, że obecne władze TS-u nie mogą umyć rąk po tym, jak doprowadziły niemal do upadku piłkarską spółkę.
- Zarząd TS-u był odpowiedzialny również za zarządzanie Wisłą SA. Jednocześnie zarząd ten rokrocznie dostawał absolutorium od Walnego Zgromadzenia Delegatów TS-u. Udzielając absolutorium zarządowi TS-u działacze Towarzystwa zatwierdzali pośrednio również sposób zarządzania piłkarską spółką, która należała do Towarzystwa. Najwyższa pora, aby ludzie z TS-u uderzyli się w piersi i więcej nie destabilizowali wstającej z kolan piłkarskiej Wisły. Najwyższy czas, aby na Reymonta wróciła normalność! - apeluje ekspert w wiślackich tematach.
Nie kryje też wątpliwości co do kompetencji władz Towarzystwa.
- Jakim prawem o losach piłki nożnej, która jest okrętem flagowym całej Wisły decydują ludzie związani z siatkówką, koszykówką, czy gimnastyką? W zarządzie Towarzystwa jest dziś siedmiu trenerów, w tym tylko jeden piłkarski - Rafał Wisłocki, a pozostali, widząc, że mogą stracić etaty robią wszystko, by móc dalej żerować na piłce nożnej. Piłce, którą ich koleżanki i koledzy prawie doprowadzili do grobu - podnosi argument nasz rozmówca.
Człowiek, który odpowiadał za TS osiem lat temu ma też wątpliwości, co do roli prezesa Wisłockiego.
- Nie wolno zapominać, że obecny prezes TS Wisła wsławił się oddaniem akcji klubu tzw. członkowi rodziny królewskiej z Kambodży Vannie Ly - przypomina nieskuteczną sprzedaż akcji Wisły SA, do jakiej doszło w grudniu 2018 r.
- Rada Nadzorcza Wisły SA z Ludwikiem Mięttą-Mikołajewiczem i Tadeuszem Cz. tak nadzorowała spółkę, że ta w ciągu dwóch lat podwoiła zadłużenie i niemal przestała istnieć. Zatem jakim prawem ci ludzie twierdzą, że nie odpowiadają za to, co stało się z Wisłą SA. Wszyscy ci ludzie, z Mięttą-Mikołajewiczem na czele co roku głosowali i dawali absolutorium zarządowi Marzeny S.-Cz. - przypomina były sternik TS Wisła.
Jedyną osobą z TS-u, która głosowała przeciw udzieleniu absolutorium zarządowi Marzeny S.-Cz. był Sławomir Kaliszewski, przedstawiciel sekcji gimnastycznej, który od kwietnia 2015 r. był wiceprezesem TS Wisa ds. sportowych. W najgorszym okresie dla klubu już go nie było przy władzy. Od 27 czerwca 2018 r. zarząd Towarzystwa tworzyli: prezes Marzena S., Damian D., Szymon Michlowicz, Łukasz Kwaśniewski, Dorota Gburczyk-Sikora i Rafał Wisłocki. Niespełna pół roku później ten zarząd zdecydował o sprzedaniu akcji Wisły SA Vannie Ly i Matsowi Hartlingowi, twierdząc, że sprawdził wiarygodność tych biznesmenów. Ruch ten nie tylko wystawił Wisłę na pośmiewisko, ale też doprowadził piłkarską spółkę do śmierci klinicznej - braku akcji i licencji na grę w Ekstraklasie.
Wywiad z Tomaszem Jażdżyńskim znajdziesz tutaj:
Namawialiśmy też na wywiad prezesa TS Wisła Rafała Wisłockiego, ale na razie nie zdecydował się jeszcze na to.Michał Białoński







