Biznesmen Królewski, prywatnie przyjaciel prezesa klubu Rafała Wisłockiego, ogłosił w programie "Stan Futbolu" na antenie TVP Sport, że decyzję o zainwestowaniu w klub czterech milionów złotych podjął dziś rano, podczas rozmowy telefonicznej z Kubą Błaszczykowskim. - Ustaliliśmy z Kubą i jednym z moich przyjaciół, top-menedżerów w Polsce, że zainwestujemy własnymi pieniążkami te cztery miliony do Wisły Kraków - powiedział Królewski. - Każdy z nas wyłoży po 1,3333 mln zł. - Dzięki temu uda nam się ratować klub, bez trzymanej lufy przy głowie - porównał obrazowo Królewski i dodał, że podobnie jak on Kuba nie jest przywiązany do rzeczy materialnych. Na dodatek Błaszczykowski chce grać w Ekstraklasie. Z zainwestowanych w ten sposób czterech milionów złotych zostanie spłacony zaległy dług wobec piłkarzy, którzy na pensje czekali od lipca ubiegłego roku.Przelewy na konta piłkarzy nastąpią od poniedziałku. Dzięki temu "Biała Gwiazda" uniknie straty zawodników, którzy wezwali klub do zapłaty, a termin mijał w środę, 16 stycznia.To może być przełom w ratowaniu klubu. - Zamierzamy znaleźć inwestora, który zostanie nowym właścicielem. Rozmowy są prowadzone - powiedział Interii prezes Wisłocki.Jakub Błaszczykowski nie pierwszy raz pomaga Wiśle. Latem pożyczył jej 1,2 mln zł, by uratowała licencję. Później zadeklarował grę za darmo w klubu z Reymonta i to do końca sezonu, a teraz zainwestował 1,333 mln zł, by jego koledzy z szatni mieli spłacone zaległe pensje.Zainwestowanie w klub czterech milionów złotych przez Błaszczykowskiego, Królewskiego i jego przyjaciela z biznesu, którego danych nie ujawniono, to krok w kierunku odzyskania licencji.- Jest tragicznie, ale z powodu braku czasu. Przez to jedziemy na oparach - nie kryje Królewski, któremu mimo wszystko nie brakuje optymizmu ani energii.Królewski zainwestował w Wisłę nie tylko 1,333 mln zł, ale wcześniej dołożył 50 tys. zł do akcji Wisła Socios, a także spłacił dług klubu wobec Martina Kosztala. Sieci na Słowaka zarzuca Jagiellonia Białystok, która sprzedaje Przemysława Frankowskiego.- Jeśli Martin będzie szczęśliwy w Krakowie, to widzimy dla niego miejsce. Ostatnie dni pokazały, że nie do końca jest szczęśliwy - nie krył prezes Wisłocki w programie "Stan Futbolu". Królewski zapewnił, że Wisła nie będzie już nikogo sprzedawać "na siłę", poniżej wartości. - Jeśli ktoś zaoferuje mi za piłkarza wartego dwa miliony złotych milion, to wolę wziąć pożyczkę, której koszt będzie 1,5 mln zł i w ten sposób zaoszczędzimy pół miliona - tłumaczył.Przypomnijmy, ze za rządów Marzeny Sarapaty klub sprzedawał rodowe klejnoty za bezcen. Np. Carlitos odszedł do Legii za niespełna pół miliona euro. MB