"Lisu" imponował refleksem, bez wątpienia uchronił zespół przed porażką. Dziś jest niekwestionowanym numer jeden w bramce. Sposób, w jaki obronił uderzenie Patryka Kuna (po jedynej stracie w czerwonej strefie Kuby), budził podziw. Coś dziwnego stało się w 54. min tego meczu: Fatos Bequiraj zaliczył najlepszą akcję od przyjazdu do Krakowa. Minął dwóch rywali, wyłożył piłkę Stefanowi Saviciovi (jakim cudem on tego nie wykorzystał?). Po tej sytuacji Raków przestawił wajchę - teraz to on miażdżył gości atakami, stwarzał sytuację za sytuacją, w polu karnym Lisa był kocioł jak na polowaniu. Trener Rakowa Marek Papszun sprytnie to sobie wymyślił: w pierwszej połowie pozwolił się wyszumieć wiślakom, zaoszczędził w niej Marcina Cebulę, który okazał się być "gejmczendżerem". Cebula rajdami po prawej stronie zapewnił Rakowowi przewagę. Po akcjach z tej flanki powstawało największe zagrożenie dla Mateusza Lisa. Aż dziw bierze brak reakcji ławki Wisły, w postaci choćby komunikatu o podwojeniu. Podmęczony Dawid Abramowicz zupełnie sobie nie radził ze świeżym i szybkim rywalem. Gdy zabrakło doświadczenia Kuby okazało się, że "Biała Gwiazda" nie jest w stanie utrzymać się z piłką na połowie rywala, co w I połowie czyniła nagminnie. - Wisła nie pozwoliła rozwinąć skrzydeł Rakowowi. Raków w starciach z innymi rywalami gra właśnie tak jak Wisła z nim. Bardzo mi się podobał "Szocik". Środek pomocy to dla niego idealna pozycja - cmokał w przerwie eksselekcjoner Franz Smuda, który trzykrotnie prowadził Wisłę. Istotnie, Dawid Szot odnalazł się na pozycji środkowego pomocnika. Przy ofensywnych stałych fragmentach potrafił zabezpieczać. Jego udana pogoń za Gutkovskisem i wślizg uchroniły zespół przed poważnym zagrożeniem. Sporo do myślenia daje postawa Savicia, który dobrze odnajduje się w szybkiej wymianie podań, również na połowie rywala. Kilka razy jednak zawiódł, oddał piłkę za darmo. Sporo pracy nad sferą mentalną przed nim. Wygląda tak, jakby mu brakowało pewności siebie. Dopóki mu zdrowie pozwoliło, profesor Błaszczykowski walnie przyczynił się do zdominowania przeciwnika. Chytry strzał z rzutu wolnego w krótki róg sprawił sporo kłopotów Jakubowi Szumskiemu. Zresztą druga połowa pokazała, że wiślacy grają bez Kuby jak bez serca. Miejsce "Błaszcza" może zająć każdy, ale roli lidera nikt tak dobrze nie odegra. Fanów "Białej Gwiazdy" musiał ucieszyć występ Nikoli Kuvlejicia. Pierwsza połowa to była świetna uwertura Serba. Wykorzystując zasięg nóg odbierał sporo piłek, a gdy Wisła atakowała pozycyjnie, zamykał romb napadu, strzelał trzykrotnie z dystansu, ale celność pozostaje do poprawy. Remis w starciu z liderem, na "jego" terenie, jest cenny. W przerwie na reprezentację Artur Skowronek musi popracować z zespołem nad tym, aby dynamiki, koncentracji wystarczało także na drugą połowę. Michał Białoński