Interia: Jak na dwa tygodnie przed startem ligi ocenia pan ten etap przygotowań? Jest trochę więcej optymizmu? Arkadiusz Głowacki, kapitan Wisły Kraków: - Tak, zdecydowanie. Wydaje się, że wszystko idzie w dobrą stronę. Mamy lepsze momenty, choć wciąż także dużo tych gorszych. Bywa, że brakuje nam zgrania. Chłopaki grają na nowych pozycjach, szukamy też odpowiednich rozwiązań. Nie martwi pana, że to już ósmy mecz z rzędu bez zwycięstwa licząc ligę i sparingi? - Szczerze? Tak. To też jeden z tych mankamentów. Trzeba wygrywać mecze, które są tak naprawdę treningowe. Tego mi trochę brakuje, że nie potrafimy ostatnio zwyciężać. Bez względu na to jak gramy, czy jesteśmy zmęczeni, czy nie, to przydałaby nam się wygrana. Denis Popović, wasz nowy piłkarz, wygląda bardzo ciekawie. - To chłopak, który może dać naszej drużynie dużo jakości. Nie ma dla niego różnicy gra prawą czy lewą nogą. Możemy mieć z niego wiele pożytku. Rafael Crivellaro z kolei zawiódł w pierwszym sparingu. - Dajmy mu czas. Może ma problemy z aklimatyzacją? Jest tu przecież dopiero chwilę. Może szuka mieszkania w Krakowie czy Myślenicach. Wierzę, że ma duże możliwości. Potrzebuje trochę czasu. Jak pan ocenia nowe, zmienione oblicze Wisły? Wie pan jaki styl będziecie prezentować jesienią? Bo widać, że trener wciąż szuka optymalnych ustawień. - W końcu czuję, że coś w naszej drużynie zaczęło się dziać. Przychodzą nowi ludzie. Styl powinien pozostać ten sam, czyli chcielibyśmy utrzymywać się przy piłce i grać kombinacyjnie. Powtarzam, pierwszy raz od dłuższego czasu coś się ruszyło. Jak komentujecie sprawy związane z sytuacją Macieja Sadloka, który złożył wezwanie do zapłaty i być może odejdzie z klubu? - Nie obawiamy się, że odejdzie. Każdy pracownik ma prawo oczekiwać wynagrodzenia. Maciek jest profesjonalistą, daje z siebie wszystko każdego dnia. My nie mamy do niego żadnego żalu, bo nawet nie mamy takiego prawa. Dariusz Dudka też odbezpieczył granat. Przyznał, że mogliście być dodatkowo "motywowani" przed meczem z Lechem. - Powiem tak: nie było żadnego tematu. Na ile poważna była oferta dla pana z Lechii Gdańsk? - Jak to mówił trener Franciszek Smuda: "to już jest stary śnieg", więc już do tego nie wracajmy. Wielu młodych piłkarzy jest w kadrze. Kojarzy ich pan w ogóle? - No jasne, żyjemy ze sobą wiele lat. Najczęściej mówimy do siebie ksywkami, a później jest konsternacja - jak on ma na imię? Chwilę potem sobie jednak przypominamy. Oczywiście to nie jest problem, to fajni ludzie, mają duże możliwości, spory potencjał i pracują rzetelnie. Nic więcej nie trzeba. Rozmawiał: Łukasz Szpyrka