Nie ma co ukrywać - przy Reymonta zjawił się dzięki znajomości wujka Jerzego Brzęczka z ówczesnym dyrektorem Wisły Grzegorzem Mielcarskim. Trzeba jednak przyznać, że w przypadku transferów takie znajomości chciałby mieć każdy klub na świecie. Mało bowiem brakowało, a Błaszczykowski stałby się wyrzutem sumienia polskiego skautingu. Podobnie jak Robert Lewandowski był skreślany w kolejny klubach (m.in. GKS-ie Bełchatów, Lechu Poznań, czy Górniku Zabrze), ale miał szczęście, bo w Wiśle w 2005 r. trafił na trenera Wernera Liczkę. Na testy przyjechał w lutym i wydawał się jednym z wielu, którzy wówczas chcieli mieć w CV kilka treningów z takimi gwiazdami Ekstraklasy jak Marcin Baszczyński, Arkadiusz Głowacki, Mauro Cantoro, Radosław Sobolewski, Tomasz Frankowski, czy Maciej Żurawski. Szybko jednak okazało się, że nie będzie dla nich tylko statystą, ale co najmniej równorzędnym partnerem do gry. Debiut Błaszczykowskiego 16 lat temu 19-latek zachwycił Liczkę. Do tego stopnia, że Czech nie rekomendował zarządowi kompromisowych rozwiązań w stylu "roczna umowa z przedłużeniem na trzy lata", tylko od razu zasugerował pięcioletni kontrakt, czyli najdłuższy z możliwych. I dobrze się stało, bo gdy dwa lata później po Kubę zgłosiła się Borussia Dortmund, to musiała głębiej sięgnąć do kieszeni. Wisła za 22-letniego pomocnika otrzymała 3,2 mln euro, co wówczas była jedną z najwyższych sum transferowych z Ekstraklasy. Przez dwa sezony w Wiśle Błaszczykowski mocno się jednak wyróżniał. Już w debiucie, czyli dokładnie 16 lat temu, zdobył bramkę w meczu przeciwko Polonii Warszawa. A potrzebował na to... trzy minuty. W tym sezonie Wisła zdobyła mistrzostwo Polski, jedyne w dorobku Kuby. Więcej na koncie ma trofeów z Bundesligi, bo przez osiem lat w Dortmundzie zdobył dwa mistrzostwa, Puchar i dwa Superpuchary Niemiec. Był też krok od wygrania Ligi Mistrzów w 2013 r., ale w finale Borussia przegrała z Bayernem Monachium (1-2), po golu straconym w samej końcówce. Po opuszczeniu Dortmundu Błaszczykowskiemu szło już znaczenie gorzej. Po sezonie w Fiorentinie i trzech w WfL Wolfsburg dotrzymał słowa, które dał 12 lat wcześniej i wrócił na Reymonta. I był to jeden z najważniejszych powrotów w historii polskiej piłki. Klub stał nad przepaścią finansową oraz organizacyjną i bez Błaszczykowskiego oraz pozostałych ratowników, w najlepszym wypadku zostałby zdegradowany na poziom amatorski. Dzięki nim wciąż jest jednak w Ekstraklasie i powoli staje na nogi. Błaszczykowski to także Wybitny Reprezentant Polski, łącznie w kadrze zagrał 108 razy. Zadebiutował w 2006 r. u Pawła Janasa, ale wyjazd na mundial zabrała mu kontuzja. Z tego powodu nie pojechał też na mistrzostwa Europy w 2008 r. Na Euro wystąpił za to cztery oraz osiem lat później i za każdym razem był wyróżniającym się zawodnikiem. Piotr Jawor