Gdy bezrobotny, nie mający klubu przez trzy miesiące Richard Guzmics trafił do Wisły Kraków na długo po zamknięciu letniego okna transferowego, mało kto się spodziewał, że będzie to tak poważne wzmocnienie. Richard z miejsca przekonał do siebie Franza Smudę, który postanowił zwolnić zajmowane przez Dariusza Dudkę miejsce na stoperze dla przybysza z Węgier. Guzmics z Arkadiuszem Głowackim tworzą teraz żelazny duet środkowych obrońców wicelidera Ekstraklasy.Guzmics stanowi idealne uzupełnienie dla Głowackiego. O ile siłą "Głowy" jest twardość, doświadczenie, opanowanie, o tyle - w wieku 35 lat - siłą rzeczy musi mu brakować szybkości i dynamiki. Akurat te cechy, których nie znajdziecie o Głowackiego, są mocną stroną Węgra. Szybkość, wyprzedzanie w dojściu do piłki i ofensywne zapędy - to wszystko powoduje, że Richard stał się ulubieńcem trenera.- Czas pracuje na korzyść Guzmicsa. On umiejętności ma spore, jeśli czasem mu czegoś brakuje, to tylko wiary w siebie - komentuje Smuda. Richard nie mógł lepiej trafić. W Polsce nie mamy zbyt wielu trenerów takich jak Franz, którzy potrafią odbudować zawodnika, gdyż ufają mu i konsekwentnie na niego stawiają. Najlepsze przykłady, to przemiany, jakie przeszli pod skrzydłami Franza: Michał Chrapek (zaowocowała transferem), Łukasz Burliga, Rafał Boguski, czy Semir Stilić, który się odrodził po nieudanych podbojach zagranicznych.- Ja nie lubię plotkować, ale prawda jest taka, że Guzmics z Węgier odszedł dlatego, że za bardzo na nim ciążył błąd, jaki popełnił w meczu reprezentacji z Rumunią. On się tym męczył, a to chłopak bardzo solidny. Widzę, jak u nas odżywa niemal z dnia na dzień - cieszy się eks-selekcjoner. - Na przedostatnim treningu przed meczem z Piastem wygrał nawet sprint z Sarkim. - Widzę, jak Richard nabiera pewności. On dobrze wie, że w Głowackim ma oparcie. Oby to funkcjonowało tak dalej i żaden z nich nie dostał kontuzji - dmucha na zimne szef sztabu trenerskiego Wisły. Pan Franciszek zwraca uwagę na fakt, że Węgier nie przygotowywał się do sezonu z Wisłą. - Poczekajmy z ostateczną oceną tego piłkarza do czerwca. On musi się z nami przygotować. Po tym może być inny, żeby się nie okazało, że wtedy będzie gorszy (śmiech) - żartuje Smuda, nawiązując do obiegowej opinii "fachowców", którzy nie widzieli żadnego treningu, jakie przeprowadza w Myślenicach, ale dobrze wiedzą, że Franz zimą "zajeżdża" piłkarzy. Na koniec opowieści o Guzmicsu pan Franciszek zdradził swą ideę przewodnią w kontaktach z mediami: - Konferencja to nie może być stypa, musi być show. Kibic nie chce czytać płaczów, lamentów, potrzebuje coś więcej - uważa Franciszek Smuda. Z Myślenic Michał Białoński