To był szalony mecz. Krakowianie przegrywali już 1-3, doprowadzili do remisu i byli bliżej zdobycia zwycięskiej bramki. W ostatniej akcji meczu sędziowie przyznali jednak gościom rzut karny za zagranie ręką Elvisa Manu. - Wystawił rękę do góry, więc można to było tak zinterpretować, choć zazwyczaj te interpretacje w stosunku do nas są troszeczkę inne... Po dotknięciu piłka nie zmieniła toru lotu, więc Paweł Kieszek by ją wybronił, ale z mojej perspektywy przyznanie rywalom rzutu karnego jest OK. Mecz został przedłużony o 5 minut, a bramkę straciliśmy w 101. minucie i to na pewno troszkę boli - przyznaje Brzęczek. Szkoleniowiec zwrócił jednak uwagę na sytuację, po której w polu karnym padł Giorgi Citaiszwili. - Przy stanie 3-3 minął rywala, a ten stanął mu na piętę, ale znów jest inna interpretacja. Pamiętam taki rzut karny jesienią przeciwko Wiśle, który właśnie za takie zagranie został podyktowany - zaznacza szkoleniowiec Wisły. - Za ten faul należał nam się rzut karny, ale nie mamy szczęścia. Mam jednak nadzieję, że w ostatnich meczach będzie ono większe - zaznacza Brzęczek. Cztery kolejki przed końcem Wisła cały czas znajduje się w strefie spadkowej i do Zagłębie Lubin traci dwa punkty. Kolejne spotkanie piłkarze Brzęczka zagrają w niedzielę na wyjeździe z Cracovią. PJ