"Dziś niespodzianki w składzie Wisły" - zapowiedział na portalu społecznościowym "X" tuż przed meczem Jarosław Królewski. I trzeba przyznać, że tym razem prezes Wisły nie droczył się z kibicami, tylko rzeczywiście zapowiedział bombę, ponieważ od pierwszej minuty zupełnie niespodziewanie zagrał Angel Rodaao. Jeszcze 10 dni temu krakowianie zapowiadali, że czołowy strzelec I ligi będzie potrzebował kilku tygodni, by wrócić do gry po kontuzji barku, tymczasem był gotowy już na spotkanie w Płocku. Co prawda Rodado jakoś specjalnie nie błyszczał, ale to właśnie on w pierwszej połowie oddał najgroźniejszy strzał, z którym z trudem poradził sobie Bartłomiej Gradecki, bramkarz Wisły Płock. Z kolei po drugiej stronie boiska Alvaro Raton nie miał za wiele pracy, bo do przerwy gospodarze nie oddali ani jednego celnego strzału. Od początku drugiej połowy to także krakowianie nieśmiało próbowali udowodnić, że bardziej zależy im na wygranej, ale wystarczył moment nieuwagi, by piłkarze Alberta Rude byli w opałach. W 58. minucie płocczanie wyprowadzili kontrę, piłka trafiła do Fryderyka Gerbowskiego, a ten umieścił futbolówkę tuż przy słupku. Stadion w Płocku eksplodował, a nad Wisłą Kraków zawisła wizja trzeciej ligowej porażki z rzędu. Wisła Kraków ratuje remis w samej końcówce Czas uciekał, goście próbowali dominować, ale kompletnie nic z tego nie wynikało. Szymon Sobczak próbował szarpać się z obrońcami, jego koledzy coraz częściej zapędzali się do ofensywny, ale długo zagrożenie ze strony gości było niewielkie. Posiłki przyszły z ławki rezerwowej. W 90. minucie wprowadzony Igor Sapała przymierzył zza pola karnego i piłka w końcu wpadła do bramki płocczan, dzięki czemu goście uratowali cenny remis. Po 27 kolejkach Wisła Płock zajmuje szóste miejsce, ostatnie w strefie barażowej. Wisła Kraków jest ósma, ale ma tyle samo punktów co płocczanie. PJ