W Wiśle od miesięcy działo się bardzo źle. Klubem zarządzali ludzie, którymi później zajęła się prokuratura. Piłkarze nie otrzymywali pensji, a długi szły w grube miliony. To właśnie wtedy rozpoczęła się bajka o księciu na białym koniu, który nazywał się Vanna Ly. Wisła Kraków. Kim był Vanna Ly? Miał to być francuski biznesmen kambodżańskiego pochodzenia. Miał, bo nikt do dziś tak naprawdę nie zweryfikował jego tożsamości i życiorysu. A ten był bogaty, bo Vanna Ly przedstawiany był jako właściciel zarejestrowanej w Luksemburgu firmy Alelega. Oprócz wielkich pieniędzy, Ly miał mieć również słabość do sportu. Na spotkaniu z prezydentem Jackiem Majchrowskim pokazywał foldery z dziesiątkami swoich boisk i przedstawiał piękną wizję wprowadzenia Wisły na piłkarskie salony. - Rozmowa napawała optymizmem. Najaktywniejszy był pan skośnooki - skwitował spotkanie prezydent Majchrowski. Wcześniej po schodach krakowskiego magistratu niemal zbiegł Vanna Ly. Nie chciał z nikim rozmawiać, a przed fotoreporterami zasłaniał się... parasolem, bo podobno miał uczulenie na światło. Wcześniej Vanna Ly spotkał się z piłkarzami i uspokajał ich, że zaległe przelewy wkrótce wpłyną na konta, a zaraz po tym drużyna pojedzie do Turcji, by trenować na świetnie przygotowanych obiektach, należących oczywiście do Vanna Ly. Mimo wielu znaków zapytania, historia stawała się coraz bardziej prawdopodobna, gdy klub poinformował, że Alelega nabyła 60 proc. akcji Wisły, a pozostałą część brytyjska spółka Noble Capital Partners Ltd. Był tylko jeden warunek - pieniądze na konto Wisły (12,2 mln zł) miały dopiero wpłynąć, najpóźniej do 29 grudnia. Dzień później przelewu wciąż nie było na koncie, a Wisła poinformowała, że 28 grudnia, czyli dokładnie trzy lata temu, Vanna Ly zaniemógł. Wisła Kraków. Oświadczenie na temat Vanna Ly "NCP, Pan Adam Pietrowski oraz Wisła Kraków SA zostali poinformowani, że Pan Vanna Ly - dyrektor Alelega Luxembourg poważnie zachorował w piątek 28 grudnia podczas lotu przez Atlantyk. Dlatego też nikt nie był w stanie się z nim skontaktować. Wyżej wymienione podmioty robią wszystko, co możliwe, aby zgodnie z planem pozytywnie zakończyć proces nabycia klubu. Tymczasem nasze myśli są z Panem Ly i jego rodziną" - napisała Wisła. Po opublikowaniu tego komunikatu kibice już wiedzieli, że klub został wystawiony na pośmiewisko i do transakcji nie dojdzie. Jednak dopiero 2 stycznia Towarzystwo Sportowe Wisła oświadczyło, że umowa sprzedaży klubu została unieważniona. Wtedy za ratowanie Wisły zabrali się Jakub Błaszczykowski, Tomasz Jażdzyński i Jarosław Królewski, którzy właścicielami są do dziś. Piotr Jawor