Zaraz po stracie drugiego gola na trybunie za bramką, na którą atakowała Wisła, odpalono race. Chwilę później rozbłysły sztucznie ognie, co chwilę słychać było też petardy hukowe. Gdy wydawało się, że festiwal z udziałem zakazanych prawem środków pirotechnicznych skończy się, za chwilę odpalono kolejną porcję rac, a w niektórych miejscach pojawił się ogień. Na szczęście dla organizatorów meczu, wiatr na stadionie Wisły wiał w przeciwną stronę niż murawa, więc dym ze środków pirotechnicznych nie przeszkadzał zawodnikom w rozgrywaniu spotkania. Gdyby było inaczej, sędzia Damian Sylwestrzak musiałby przerwać mecz, co skończyłoby się dużą karą dla klubu. Mimo to Wisła i tak musi spodziewać się kary od Komisji Ligi za dopuszczenie do użycia środków pirotechnicznych. Co prawda spiker cały czas apelował, by zaprzestać łamania prawa, ale tradycyjnie w takich sytuacjach nikt go nie słuchał. Wisła Kraków. Będzie kara za pirotechnikę Kary to ostatnia rzecz, jakiej obecnie potrzebuje Wisła. Klub cały czas boryka się z zadłużeniem, a z racji walki o utrzymanie klub musiał dokonać dodatkowych transferów, co jeszcze bardziej obciążyło budżet. Z kolei po trzeciej bramce dla Wisły Płock, trybuny jasno dały do zrozumienia, co myślą o grze krakowian, a zawodników schodzących na przerwę pożegnały głośne gwizdy. PJ