Długi Wisły Kraków to historia ciągnąca się od dziesięcioleci. W czasach, gdy właścicielem był Bogusław Cupiał, był to jednak dług wewnętrzny, czyli lewa kieszeń myślenickiego biznesmena pokrywała zadłużenie prawej. Odkąd jednak Cupiał wycofał się ze sponsoringu, Wisła zalega pieniądze różnym firmom i instytucjom zewnętrznym. Podczas grudniowego walnego zebrania akcjonariuszy prezes Jarosław Królewski przyznał, że długi Wisły przekroczyły już 50 mln zł i w porównaniu do poprzedniego roku wzrosły o ponad 4 mln zł. To dużo, ale spłacanie najważniejszych zobowiązań sprawia, że krakowianie cały czas otrzymują licencję na grę w I lidze. Jeśli jednak chodzi o europejskiej puchary, sprawa wygląda zdecydowanie inaczej. Wisła. Królewski: Wisła od lat nie łapie się na uefowskie licencje Jeśli Wisła pokona 2 maja Pogoń Szczecin i zdobędzie Puchar Polski, to otrzyma także szansę na występy w eliminacjach europejskich pucharów. Szkopuł w tym, że regulacje UEFA dotyczące licencji są dużo bardziej rygorystyczne niż regulacje Polskiego Związku Piłki Nożnej. Mówiąc o wsparciu Socios, Królewski ma na myśli 1,5 mln zł, które zrzeszeni kibice przekazali klubowi dwa tygodnie temu. Wniosek o udzielenie wsparcia w głosowaniu wsparło wówczas 93 proc. Socios. - Serdecznie dziękujemy za okazane wsparcie, wysoką frekwencję, niemal jednogłośny wynik głosowania w kontekście wsparcia klubu. Przed nami kluczowe tygodnie trwającego sezonu. Otrzymane środki pomogą poprawić nasze wyzwania płynnościowe. Wynik głosowania jest dla nas pozytywnym zaskoczeniem, wyrazem zaufania i motywatorem do dalszej pracy - podkreślał wówczas Królewski. Od początku istnienia stowarzyszenie "Socios Wisła" przekazało dla klubu łącznie niemal 8 milionów złotych. Jednak nawet wsparcie kibiców to może być za mało w ewentualnej walce o otrzymanie licencji na grę w europejskich pucharch. By się jednak do nich dostać, Wisła w finale Pucharu Polski musi pokonać Pogoń Szczecin. Spotkanie 2 maja o godz. 16 na Stadionie Narodowym. Piotr Jawor