Trener Wisły Kraków Adrian Gula pojawił się na pomeczowej konferencji mocno przybity. I nie ma się co dziwić. Jego drużyna w pierwszym meczu w nowym roku na swoim stadionie - przeciwko Stali Mielec - wypadła wprost fatalnie. Zwłaszcza w ofensywie. - Drużyna miała fajny pomysł na grę, ale po stracie bramki to wyglądało bardzo źle. Nie stwarzaliśmy okazji, bardzo słabo się tym razem prezentowaliśmy. To jest moja odpowiedzialność - nie ukrywał Gula. - Musimy coś zmieniać, bo tych sytuacji i okazji było bardzo mało. Potrzebne jest wsparcie klubu i wsparcie dla drużyny. Pytanie jednak, czy Słowak może na takie wsparcie w tym momencie liczyć? Czy jednak cierpliwość decydentów w Wiśle lada moment się skończy? W kuluarach mówi się, że posada Guli wisi na włosku. - Jest konieczne by w tej sytuacji dyskutować o mojej odpowiedzialności - przyznaje Gula. - Nie pokazaliśmy na boisku tego, czego oczekiwaliśmy. Wisła - Stal. Adrian Gula tłumaczy się po porażce Zapytaliśmy szkoleniowca, czemu przez cały mecz na boisku przebywał fatalnie dysponowany obecnie napastnik Jan Kliment. Dziennikarze próbowali też dociec, czemu relatywnie szybko zszedł z placu gry dość aktywny Stefan Savić, a został na nim bardzo słabo grający tego dnia Michal Skvarka. - Wierzyliśmy, że napastnik - jeden czy drugi - może jakąś okazję stworzyć. Ale jednak ta gra dwoma napastnikami nic nam nie przyniosła. Zadecydowaliśmy też, że zbyt wielu technicznych piłkarzy na placu gry nie powinno być naraz, mam tu na myśli Stefana Savicia i Luisa Fernandeza - tłumaczył Gula swoją koncepcję. To jednak trudna do zrozumienia ocena, bo jednak Austriak i Hiszpan bardzo dobrze sprawdzają się w grze kombinacyjnej i wydaje się, że potrafiliby znaleźć wspólny boiskowy język i dać impuls ofensywie Wisły. Wcześniej Gula zapowiadał, że Luis Fernandez może nie mieć siły na więcej, niż dwadzieściakilka minut gry, bo przez jakiś czas nie trenował z drużyną. Tymczasem zagrał całą drugą połowę i w końcówce opadł z sił. - Był potrzebny na 45 minut, tak zdecydowaliśmy, bo to ważny mecz. Pokazał swoje umiejętności. To piłkarz, który szuka jakiegoś rozwiązania. Choć jest z nami krótko - zaznaczał Gula. I dodawał: - Tracimy łatwo bramki, musimy poprawić pewność siebie. Zapytaliśmy Słowaka, czy nie jest rozczarowany, że po sprzedaniu Yawa Yeboaha klub nie ściągnął na jego miejsce następcy, który mógłby od razu dać jakość drużynie. Przyszedł tylko niedoświadczony Momo Cisse. - Każda drużyna czułaby stratę Aschrafa El Mahdiouiego i Yawa. Ja jednak wierzę, że to jest moja rola, żeby drużyna pokazała maksimum, nie jest moją rolą teraz narzekać. Muszę korzystać z zawodników, którzy są tutaj, nie będzie już ani Aschrafa ani Yawa - skwitował Gula.