Sytuacja "Białej Gwiazdy" w tabeli robi się dramatyczna. Zespół w ośmiu meczach wywalczył zaledwie osiem punktów i jest bardzo bliski strefy spadkowej. Od meczu z Jagiellonią miał się rozpocząć marsz w górę w tabeli. Z tych planów nic nie wyszło, bo Wisła wciąż prezentuje mizerny poziom w ofensywie. Z tymi piłkarzami nie ma co liczyć na szybki postęp. Kulawik nie był jednak załamany po meczu. - Chłopaki chcieli wygrać i to jest najważniejsze - pocieszał się. - Najbardziej żal tych kilku sytuacji. Gdybyśmy jedną wykorzystali, to były trzy punkty. Trener Wisły miał m.in. innymi pretensje do Ivicy Ilieva, który dwa razy źle dogrywał piłki w pierwszej połowie. Chwalił za to defensywę, która zagrała na "zero" i nie dopuściła rywali do groźnych sytuacji strzeleckich. Kulawik przed meczem zaryzykował wstawiając do gry od pierwszej minuty Daniela Sikorskiego. Ten zmarnował jedną sytuację, a po strzale Rafała Boguskiego wcielił się w rolę obrońcy Jagiellonii i zablokował zmierzającą do siatki piłkę. - Poza tymi sytuacjami spisał się dobrze, zostawił serce na boisku - bronił swojego piłkarza Kulawik. Co powiedziałem zawodnikom w szatni po meczu? - Głowy do góry - odparł Kulawik, który twierdził też, że widział postęp w grze zespołu. - Nie było wybijania piłek na oślep. Nie wszystko da się od razu poprawić. Trener Jagiellonii Tomasz Hajto był natomiast zadowolony zarówno wyniku, jak i postawy zespołu. Co prawda przed meczem liczył na zwycięstwo, ale jak zauważył: - Tak się gra, jak przeciwnik pozwala. Ustawiłem swój zespół ofensywnie z Tomkiem Frankowskim jako podwieszonym napastnikiem. Po raz pierwszy zagrał też od początku Tomek Zahorski. W pierwszej połowie gra była bardziej otwarta, a w drugiej Wisła zepchnęła nas do obrony. Miała kilka okazji. Nie ma drużyny w Polsce, która przeciwko Wiśle grałaby otwarty futbol. To byłoby harakiri. W krakowskim zespole jest przecież kilku zawodników wysokiej klasy, jak Melikson. Nawet Sikorski pokazał, że te trzy gole strzelone w sparingu pomogły mu wrócić do formy. Żeby myśleć o zwycięstwie na wyjeździe trzeba najpierw zagrać na zero z tyłu - zauważył. Hajto przyznał także, że mecz w Krakowie był dla niego wyjątkowy. - Miałem przyjemność zagrać tutaj z Wisłą jeszcze jako zawodnik Schalke w Pucharze UEFA i było to niesamowite przeżycie. Na pewno w Krakowie nie czułem się obco, można powiedzieć, że bardziej jak w domu. Przed sezonem my i Wisła mieliśmy zupełnie inne cele. Pokazaliśmy, że potrafimy grać w piłkę, że potrafimy ładnie wymienić kilka podań na połowie przeciwnika. Mam nadzieję, że zwycięstwa przyjdą i dla Jagiellonii i dla Wisły. Autor: Grzegorz Wojtowicz