Od tygodnia Wisła przebywa na zgrupowaniu w Bad Waltersdorf, które było bazą Orłów Leo Beenhakkera podczas mistrzostw Europy. Mistrzowie Polski mają kłopoty ze składem. Nie dość, że nikogo nie udało się jeszcze zakupić, to jeszcze kontuzji doznał reprezentacyjny pomocnik Wojciech Łobodziński, a także wracający z Górnika Zabrze Konrad Gołoś. - Jak to mówią, pańskie oko konia tuczy - powiedział nam prezes Wilczek, gdy zapytaliśmy go o cel wizyty. - Chciałem się temu wszystkiemu przyjrzeć, spotkać się z trenerem Skorżą, porozmawiać z piłkarzami. Prezes powiedział też, że wyjechał do Austrii w zastępstwie dyrektora sportowego Jacka Bednarza. - Jacek ma teraz na głowie konferencję 102 największych klubów Europy, właśnie na niej nas reprezentuje - dodaje prezes. Tajemnicą poliszynela jest to, że kilku doświadczonych piłkarzy "Białej Gwiazdy" utyskuje na dysproporcje w zarobkach, brak wzmocnień. To ostatnie nie podoba się też trenerowi Maciejowi Skorży. Prezes Wilczek ma temu wszystkiemu zaradzić i poprawić nastroje. Zadanie wyjątkowo trudne, bo w obietnice wzmocnień już nikt nie uwierzy. Potrzebne są fakty, nie słowa. - Na mecz z Kopenhagą raczej nie zdążymy sprowadzić nowego napastnika, ale na następne dwa sparingi powinien się stawić do Austrii jeden z czterech kandydatów, jakich mamy - odpowiada nam na pytanie, czy Wisła ściąga z ligi greckiej Argentyńczyka Emanuela Perrone. We wtorek o godz. 18.30 Wisła rozegra sparing z FC Kopenhaga.