Przez perypetie z Trabzonsporem, skąd "Szymek" uciekł z dnia na dzień, gdy klub zaostrzał reżim piłkarzom, były reprezentacyjny pomocnik 28 grudnia 2006 r. ogłosił koniec kariery. Listownie powiadomił o tym turecki klub. Po długim sporze FIFA 10 sierpnia rozwiązała kontrakt "Szymka" z Turkami. W ten sposób utalentowany piłkarz nie będzie musiał zajmować się piłką tylko w roli reportera Canal Plus, ale też jako czynny piłkarz. Gdy gruchnęła wiadomość o tym, do kolejki po Mirosława ustawiły się najznamienitsze polskie kluby: ŁKS, Widzew, Korona, Lech Poznań i Wisła Kraków. - Mam w czym wybierać - cieszył się "Szymek". - Rozmawiałem z "Szymkiem", ale doszliśmy do wniosku, że nic na siłę. Ja mu nie pomogę w dokonaniu wyboru, musi to zrobić sam - powiedział nam trener Lecha Franciszek Smuda. Choć "Szymek" z "Franzem" to zestaw wróżący sukcesy (chociażby razem w Widzewie wywalczyli ostatni "polski" awans do Ligi Mistrzów) Szymkowiak wyląduje w Krakowie. - Widzę, że Mirek napalił się na Wisłę, bo ona jest na fali, wygrywa mecz za meczem - podkreśla trener Smuda. Istotnie, piłkarz jest bliski zawarcia porozumienia z krakowskim klubem. Szymkowiaka pod Wawel ciągną też sprawy prywatne: w Krakowie prowadzi salon fryzjerski, ma też mieszkanie. Kibice i działacze "Białej Gwiazdy" nie łudzą się jednak, że Mirek szybko wzmocni ich zespół. - "Szymek" jest świadom tego, że musi po tak długiej przerwie musi potrenować co najmniej dwa miesiące zanim wróci na boisko - dodaje Smuda. Michał Białoński, INTERIA.PL