Liderowanie po pierwszej kolejce ma niewielką radość, ale fakt, że "Biała Gwiazda" otwiera tabelę Ekstraklasy po raz pierwszy od 2018 r. niezmiernie ucieszył jej kibiców. To był wymarzony wieczór dla krakowian: zaczęło się nerwowo, od rzutu karnego dla gości, a później była efektowna gra, dwa mocne ciosy Yawa Yeboaha i Jana Klimenta, po których poprawił w końcówce Mateusz Młyński, dając sygnał, że pół roku banicji w Arce w niczym mu nie zaszkodziło. Trener Adrian Gula miał znacznie mniej czasu niż jego niemiecki poprzednik, który uzdrawia kolejny klub, tym razem w drugiej ludzie duńskiej, a stworzył znacznie ciekawiej grający zespół. Przede wszystkim ma świetnie ułożoną drugą linię, którą stabilizuje Ashraf El Maidioui, dzięki czemu Gierogij Żukow z Michalem Szkvarką mogą operować bliżej bramki rywala. Marokańczyko-Holender sprowadzony z ligi słowackiej jest zwrotny i potrafi przewidywać, co zrobi rywal, łatać dziury w drugiej linii. Z dobrej strony zaprezentował się też wypożyczony ze Sparty Praga lewy obrońca Matiej Hanousek. Możliwości Yawa Yeboaha wszyscy znaliśmy, ale w pierwszej połowie starcia z "Miedziowymi" zaprezentował więcej udanych dryblingów niż w kilku meczach końcówki minionego sezonu. A jego akcja ze zwodem do środka i bombą pod poprzeczkę, którą z trudem na początku II połowy obrobił Dominik Hładun była niczym okno wystawowe do przyszłego transferu. "Miedziowi" po zmianie dyrygenta (Martina Szevelę zastąpił Dariusz Żuraw) nie grali tak słabo, jak na to wskazywał wynik do przerwy. Po prostu grzeszyli nieskutecznością. Gdyby mieli na koncie trzy bramki, Wisła nie mogłaby mówić o pechu. Festiwal "zezowaty snajper" rozpoczął Filip Starzyński, który po faulu Krystiana Gruszkowskiego z rzutu karnego trafił w słupek. Później pałeczkę przejął Lorenco Szimić, główkując z bliska w poprzeczkę, a chwilę wcześniej Mateusz Bartolewski przegrał pojedynek z Mateuszem Lisem. Ale skuteczność była domeną "Białej Gwiazdy". Najpierw Yeboah pokazał jak się wykonuje karne i strzałem przy słupku dał gospodarzom prowadzenie. Na "jedenastkę" sędzia Marek Lasyk zdecydował się po obejrzeniu powtórki, która dowiodła, że leżący obrońca Zagłębia zatrzymał piłkę ręką. Na 2-0 podwyższył z bliska Jan Kliment, po podaniu Szkvarki, do którego z kolei zagrał zamykający akcję Yeboah. Kliment tym golem przynajmniej na jakiś czas przygłuszył utyskujących na brak napastnika. Na ostatnie pół godziny trener Żuraw poderwał z ławki rezerwowych Eryka Daniela i Saszę Żivca, a od początku II połowy wpuścił Łukasza Porębę. I to ten ostatni mógł wyprowadzić bramkową akcję, gdyby nie zwlekał z podaniem po stracie Żukowa. "Miedziowi" mieli w pewnym momencie przewagę czterech na dwóch, jednak Poręba dał się sfaulować. Kontakt bramkowy chciał gościom dać Starzyński, lecz Mateusz Lis obronił jego piękny strzał z wolnego. Na ostatnie 25 minut w Wiśle zadebiutował Mateusz Młyński Od początku drugiej połowy trener Gula za Piotra Starzyńskiego posłał Stefana Savicia. Zwycięstwo Wisły powinien przypieczętować Szkvarka, lecz po kontrze Klimenta zarówno strzał, jak i dobitkę obronił Hładun. Nie udało się Szkvarce, więc sprawy w swoje ręce, a raczej nogi wziął wypuszczony przez niego Młyński, który pięknym zwodem zgubił obrońcę, by trafieniem w dalszy róg podwyższyć na 3-0. "Lidera mamy! I za nic go nie oddamy!" - ta piosenka z trybun ultrasów zastąpiła drżenie przed spadkiem, jakie zapamiętaliśmy po epoce Petera Hyballi. 1. kolejka PKO BP Ekstraklasy: Wisła Kraków - Zagłębie Lubin 3-0 (2-0) Bramki: 1-0 Yav Yeboah (25. Z rzutu karnego), 2-0 Jan Kliment (29. Z podania Szkvarki) , 3-0 Mateusz Młyński (81. Z podania Szkvarki). Sędziował Piotr Lasyk z Bytomia. Żółte kartki: El Mahdioui, Sadlok, Żukow, Młyński oraz Soler Widzów: 13668 Z Krakowa Michał Białoński