Wisła zdobyła trzy punkty, ale w perspektywie spotkania z Jagiellonią Białystok straciła Radosława Sobolewskiego. Wychowanek "Jagi" zarobił czwartą żółtą kartkę. Na dodatek nie wiadomo w jakiej formie będzie Mauro Cantoro, który dopiero jutro ma wrócić z Argentyny (wezwały go tam kłopoty rodzinne). Zatem wielka forma Jirsaka (gol i asysta w dzisiejszym meczu) jest dla Skorży niczym zbawienie. - Gratuluję koledze Skorży zwycięstwa i odzyskania mistrzostwa Polski - powiedział szkoleniowiec Ruchu Duszan Radolsky. - Proszę wybaczyć, ale nie jesteśmy jeszcze mistrzami, więc nie przyjmuję tych gratulacji - z uśmiechem odparł Skorża. - A, to ja później z nimi zadzwonię - wtrącił Radolsky. - Owszem, wygraliśmy, mimo że Ruch nas zaskoczył ustawieniem. Para środkowych obrońców utrudniała rozegranie piłki Pawłowi Brożkowi i Boguskiemu, więc trochę czasu minęło zanim rozmontowaliśmy blok defensywny chorzowian - analizował Skorża. - Chcielibyśmy grać coraz lepiej. Jeśli awansujemy do półfinału Pucharu Polski, to do połowy maja możemy rozegrać maraton złożony z 12 meczów. Dlatego cieszę się, że mam szeroką kadrę i moim obowiązkiem - z myślą o zdrowiu zawodników - będzie wprowadzenie właściwej rotacji w składzie - dodał szkoleniowiec lidera ekstraklasy. Duszan Radolsky uważa, że jego ekipa zrobiła wszystko, co mogła. - Staraliśmy się, próbowaliśmy grać, chcieliśmy utrudnić trochę Wiśle grę w ataku, blokowaliśmy ją w środku pola, a także próbowaliśmy kontratakować - opowiadał Radolsky. - Ale Wisła grała dobrze i strzeliła dwie bramki. Wygrała zasłużenie. My graliśmy tak, jak nam ona pozwoliła. Słowackiego szkoleniowca nie martwią ostatnie porażki. - Po prostu trafiliśmy na drużyny, które są poza naszym zasięgiem. Na mistrza Polski Zagłębie Lubin, na przyszłego mistrza - Wisłę i na Lecha Poznań, który akurat w starciu z nami rozegrał najlepszy mecz na wiosnę - wyliczał Radolsky. - Taka jest prawda. Michał Białoński, Kraków