Ten punkt wiślacy mogą traktować jak wygraną. Do przerwy przegrywali 0-2 i do tego grali bez Arkadiusza Głowackiego, który wyleciał z boiska za czerwoną kartkę. Wydawało się, że wszystkie atuty są po stronie gospodarzy, jednak wiślacy zdołali odwrócić losy meczu. - Mecz nam się nie układał, szybko straciliśmy gola, potem czerwona kartka dla Arka Głowackiego i kolejna bramka dla Legii. Kiedy drużyna pokazuje na boisku charakter to okazuje się, że i takie straty można odrobić. Możemy być z siebie dumni i zrobić wszystko, aby tak grać w kolejnych spotkaniach - powiedział Stilić. Bośniak twierdzi, że pomimo tak niekorzystnego obrotu spraw na boisku, ani na chwilę nie stracił wiary w korzystny rezultat. - Każdy z nas chciał pokazać, że potrafi grać i do tego ma w sobie tyle ducha walki, że jest w stanie odwrócić losy meczu nawet w takich okolicznościach. To jest piłka. Legia nie wykorzystała swojej przewagi. Jak się gra do końca, to później pojawia się nagroda - dodał. Spotkanie choć stało na niezłym poziomie to i tak bardziej przypominało sparing niż mecz na szczycie. Wszystko przez zamknięty stadion. - Dziwnie grało się bez kibiców. Każdy wiedział, jaka jest stawka meczu. Uwielbiamy grać przy pełnych trybunach. Nie mieliśmy dziś takiej okazji. Szkoda, bo ucierpiało widowisko - skomentował wiślak. Po 26. kolejkach Wisła dalej ma sześć punktów straty do Legii, ale w dwumeczu to krakowianie mają lepszy bilans. Jesienią przed własną publicznością wygrali 1-0 po golu Pawła Brożka. - Nie wyciągałbym daleko idących wniosków. My koncentrujemy się na kolejnych meczach i nie patrzymy w tabelę. Wisła dopiero wraca na swojej miejsce w ligowej piłce, więc nie ma co się napalać i mówić, że stać nas na nie wiadomo co. Musimy mieć zimne głowy. We wszystkich nas jest wielka wiara i chęć, aby stawać się coraz lepszymi. Jeśli jako zespół będzie grać co najmniej tak dobrze jak w drugiej połowie meczu z Legią, to nagroda przyjdzie na koniec sezonu - podsumował. Autor: Krzysztof Oliwa