Na pierwszą kontrowersję w meczu Wisła Kraków - Wisła Płock nie trzeba było długo czekać. W 10. minucie, gdy zespół gości zdobył bramkę na 1-0, gospodarze domagali się przewinienia na Enisie Fazlagiciu. W środkowej strefie boiska do futbolówki ruszyli wspomniany zawodnik Wisły Kraków, a także Łukasz Sekulski. Fazlagic wykonał wślizg i trafił w piłkę, a następnie został kopnięty przez gracza z Płocka. Sytuacja z pewnością ma prawo budzić kontrowersje, gdyż sędziowie VAR mieli podstawy, aby wrócić do potencjalnego przewinienia z środka pola i w efekcie odwołać bramkę. Moim zdaniem trudno jest jednoznacznie stwierdzić, czy doszło do przewinienia i być może tak samo, ocenili to sędziowie VAR, którzy odstąpili od interwencji. Samo w sobie trafienie przez Sekulskiego jest widoczne, jednak warto zwrócić uwagę, jak do tego doszło. Zawodnik Wisły Płock wziął już tzw. zamach, aby kopnąć piłkę i nagle z naprzeciwka wpadł pod niego wślizgiem, rozpędzony Enis Fazlagic, który lekko dotknął futbolówkę, a następnie został kopnięty przez rywala. Jest to bardzo ważne w kontekście oceny tej sytuacji, gdyż należy pamiętać, że nie oceniamy tylko skutku, a pod uwagę należy wziąć aspekty, jak doszło do danego zdarzenia. Enis Fazlagic tak naprawdę ‘podłożył’ się pod Sekulskiego, który nie był już w stanie nic zrobić. Z drugiej strony można tę sytuację oceniać kurczowo trzymając się skutku, czyli faktycznego kopnięcia Enisa Fazlagica i ewentualnego faulu. Dla sędziów VAR widocznie nie było to oczywistą sprawą i mimo analizowania sytuacji, nie zdecydowali się na podjęcie interwencji i odwołanie bramki Wisły Płock. Wisła Kraków domagała się rzutu karnego. Co zrobili sędziowie? W 20. minucie doszło do drugiej kontrowersji, gdy w polu karnym zespołu gości upadł Luis Fernandez. Sędzia Damian Sylwestrzak nie dopatrzył się przewinienia i pozwolił kontynuować grę. W najbliższej przerwie, zdarzenie oceniali arbitrzy VAR (Paweł Pskit i Marcin Borkowski), lecz i oni nie uznali tego za rzut karny. Decyzja sędziów była prawidłowa, gdyż Fernandez wyolbrzymił skutek minimalnego zahaczenia przez Mateusza Szwocha, który walczył o piłkę. W trwającym sezonie sędziowie kładą spory nacisk na to, aby rzuty karne były ewidentne. Analizowana sytuacja była po prostu zbyt delikatna, a do tego upadek zawodnika Wisły Kraków był dość nienaturalny i wyglądał na próbę "naciągnięcia sędziego". Kontrowersja przy bramce Wisły Płock. Czy był spalony? W 41. minucie Łukasz Sekulski trafił do siatki i wyprowadził Wisłę Płock na prowadzenie 3-1. Sytuacja stała się nieco kontrowersyjna, gdyż wydawać się mogło, że strzelec bramki był na pozycji spalonej, w momencie gdy jego współpartner zagrywał mu piłkę. Niestety realizator nie pokazał powtórek z wyrysowaną linią spalonego, jednak patrząc na pasy trawy na murawie, widać, że Sekulski nie był na spalonym, a zatem trzeci gol dla ekipy z Płocka został prawidłowo uznany. Symulacja, która wzbudziła ogromne kontrowersje w meczu Ekstraklasy Spore kontrowersje wywołała sytuacja z 65. minuty, gdy na murawę w polu karnym płocczan upadł Giorgi Citaiszwili, sugerując że był faulowany. Sędzia Damian Sylwestrzak pozostał niewzruszony i wskazał na rzut od bramki, co nie spodobało się gospodarzom. Jak ukazały powtórki, zawodnik Wisły Kraków po prostu chciał oszukać arbitra. Gio Citaiszwili po prostu poczuł delikatny kontakt zainicjowany przez Piotra Tomasika i padł na murawę, jak rażony prądem. Widać, że upadek jest całkowicie nienaturalny, a dodatkowo zawodnik Wisły "wyrzuca" nogę w bok, co tym bardziej uświadamia, że była to najzwyklejsza w świecie symulacja. Zgodnie z przepisami, sędzia powinien odgwizdać rzut wolny pośredni i ukarać Gio żółtą kartką za próbę oszukania arbitra. Rzut karny w końcówce meczu. Wisła wygrała rzutem na taśmę Do największej kontrowersji, po której bardzo oberwało się sędziom doszło w 96. minucie, gdy Damian Sylwestrzak po interwencji VAR, podyktował rzut karny dla Wisły Płock. Co ważne, było to przy wyniku 3-3, a z "jedenastki" padła bramka, która pozbawiła gospodarzy punktu. Wydawało się, że w niegroźnej sytuacji, jeden z graczy Wisły Płock oddał strzał na bramkę. Stojący w polu karnym Elvis Manu, wystawił rękę do góry i jak ukazały powtórki, piłka trafiła w jego dłoń. Początkowo sędzia nie dopatrzył się przewinienia, jednak po dokładnej analizie na monitorze VAR, decyzja mogła być tylko jedna. Ręka Manu była ułożona całkowicie nienaturalnie, tak więc Wiśle Płock należał się rzut karny, którego na gola zamienił Mateusz Szwoch.