Sytuacja ciągnie się od sierpnia zeszłego roku. To wtedy w Radłowie pod Tarnowem doszło do bójki kiboli, w której śmierć poniósł jeden z uczestników. Prokuratura cały czas bada sprawę, ale środowisko kibiców o zabójstwo obwiniło pseudokibiców Wisły Kraków i w związku z tym rozpoczęto bojkot. Polega on na tym, że kibice innych klubów nie przyjeżdżają na stadion przy Remonta (wyjątek zrobiła w Pucharze Polski Polonia Warszawa, a w lidze właśnie Termalika Bruk Bet Nieciecza), ale też nie wpuszczają przyjezdnych z Krakowa na swoje obiekty. I to właśnie o tą drugą sytuację krakowianie mają największe pretensje. Wisła już wielokrotnie zwracała uwagę, że brak jej kibiców na meczach wyjazdowych jest krzywdzący. Kluby przedstawiają różne powody (od remontu, przez opinię policji, po obawę przed zagrożeniem), byle tylko wiślacy nie mogli obejrzeć spotkania swojej drużyny. Protest piłkarzy Wisły Kraków Do tej pory wiślacy - w ramach protestu - szli "dziękować" kibicom pod pusty sektor, w taki sposób zwracając uwagę na problem. Przed meczem z Termaliką poszli jednak krok dalej i na rozgrzewkę wybiegli w koszulkach, które z przodu miały napis: "Nierówne zasady gry", a z tyłu: "Wyjazd rzecz święta". Dokładnie w takiej samej koszulce do studia TVP Sport udał się prezes Wisły Jarosław Królewski. W piątkowy wieczór z ogólnopolskiego bojkotu wyłamali się kibice Termaliki Bruk-Bet, którzy zamówili na mecz 150 biletów. Ich zawodnicy przegrali jednak 0:2, a bramki w końcówce zdobył Łukasz Zwoliński. Dzięki wygranej Wisła wskoczyła na 10. miejsce w tabeli, ale ma trzy mecze zaległe. Natomiast Termalika w tej kolejce może stracić prowadzenie w tabeli na rzecz Wisły Płock (niecieczanie mają dwa punkty więcej). PJ