INTERIA.PL: Do pierwszego meczu eliminacji do Ligi Mistrzów ledwie trzy tygodnie, a pan nie ma jeszcze skompletowanej obrony. Jak ją pan zdąży zgrać? Robert Maaskant, trener Wisły Kraków: - Ja tego nie widzę w tak czarnych kolorach. Przede wszystkim dzięki transferom Michaela Lameya i Ivicy Ilieva mamy już teraz silniejszy skład niż w minionym sezonie. O obronę także jestem spokojny. - Oczywiście perfekcyjnie byłoby, gdyby wszyscy zawodnicy, jakich sprowadziliśmy albo sprowadzimy w tym okresie transferowym, mogli trenować z nami od początku, ale to nie jest wielki problem podczas budowy zespołu. Grunt, że świadomość dokonywanych transferów - sprowadziliśmy już dwóch zawodników, za chwilę dojdą kolejni dwaj - wymusza na zawodnikach ciężką pracę, by utrzymać się na powierzchni, przetrwać w naszym zespole. Ilu transferów jeszcze się pan spodziewa? - Na pewno sprowadzenie Ilieva i Lameya to jeszcze nie koniec naszych dokonań transferowych. Stan (Valckx - przyp. red.) finalizuje rozmowy z kolejnymi piłkarzami i być może będę miał ich już w Holandii. Kiedy jeszcze oni do nas dołączą, to jestem przekonany, że zyskamy kolejny zastrzyk umiejętności, dzięki któremu jakość całego zespołu pójdzie w górę. Na dodatek rywalizacja o miejsce w składzie podniesie się, a to wymusi na zawodnikach agresywną, ostrą postawę w meczach i podczas treningów. - Powtarzam, idealnie byłoby mieć wszystkich nowych graczy już od pierwszego treningu, ale nie ma problemu - przed nami długi, intensywny sezon. Im więcej klasowych piłkarzy będzie w naszej kadrze, tym łatwiej zniesiemy jego trudy. Jednym z atutów waszego rywala w II rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów - Skonto Ryga, kto wie, czy nie jedynym, jest fakt, iż mistrzowie Łotwy są w trakcie sezonu. Pan z Wisłą zagra tylko cztery sparingi. - Oczywiście, sparingi to nie to samo co ligowe mecze o stawkę. Skonto Ryga jest w trakcie sezonu, więc pod względem fizycznym będzie optymalnie przygotowane, podczas gdy my dopiero budujemy formę. Z drugiej strony jednak moi zawodnicy zakończyli rozgrywki poprzedniego sezonu zaledwie 10-11 dni przed startem obecnych przygotowań, więc ich forma za bardzo nie spadła, a wręcz przeciwnie - na jej bazie budujemy świetną dyspozycję na dwumecz ze Skonto. Dlatego nie widzę żadnego problemu z przygotowaniem fizycznym. - Mam tylko świadomość tego, że w przeciwieństwie do nas Skonto będzie w rytmie meczowym, bo zagra cztery mecze ligowe w ciągu dwóch tygodni poprzedzających pierwszą konfrontację z nami. Nasi rywale grają o mistrzostwo kraju, co wymusza na nich wspinanie się na szczyty możliwości co tydzień, a nawet co trzy dni. Jak pan zamierza pogodzić przygotowanie szczytowej formy na walkę o Ligę Mistrzów i dobrej dyspozycji na dalszą część sezonu, w której przyjdzie Wiśle walczyć o mistrzostwo Polski, o krajowy puchar, a być może rywalizować w fazie grupowej Champions League czy Ligi Europejskiej? - To trudne zadanie. Postaramy się podołać mu, bazując na indywidualnym podejściu do przygotowania zawodników. To właśnie dlatego kilku zawodników ma teraz wolne: Maor Melikson, Cwetan Genkow, Andraż Kirm, Siergiej Pareiko - wymieniłem zatem cztery nazwiska, które decydują o jakości naszego zespołu. Jeśli oni wrócą, to - hej! - nie będziemy się musieli o nic martwić! Dysponując takim składem powinniśmy zakończyć nadchodzący sezon jeszcze lepiej, niż ten miniony. Dodajmy do tego jeszcze Osmana Chaveza, który jest na zgrupowaniu reprezentacji, to okaże się, że nasz potencjał jest niemały. Ale jeśli zakwalifikujemy się do Champions League, czy Ligi Europejskiej, będziemy potrzebowali jeszcze większego - szerokiej ławki z siedzącymi na niej klasowymi zawodnikami. Jeśli masz grupę 16-17 świetnych zawodników, to możesz pozwolić sobie na roszady w składzie, choć ja nie przepadam za nimi. Jest łatwiej, gdy tak jak teraz do przodu posyłasz Ilieva, Małeckiego, Kirma, Meliksona, Genkowa - mamy w kim wybierać na ofensywnych pozycjach, a zamieszanie w składzie nie służy zgraniu zespołu. Z drugiej strony jednak, gdy do weekendowych meczów ligowych dojdą te środowe pucharowe, może się okazać, że jeden, czy drugi zawodnik będzie przejawiał oznaki zmęczenia, a wówczas zmiany będą konieczne. Dlatego transfery mają nas uczynić nie tylko silniejszymi na poszczególnych pozycjach, ale też bardziej wytrzymałymi na długim dystansie, jakim dla nas jawi się nowy sezon. Zresztą nie odkrywam tu Ameryki, każda silna europejska drużyna ma silną i szeroką kadrę i tylko dzięki temu może z powodzeniem rywalizować w kilku rozgrywkach. Robiliście testy przed startem przygotowań. Jak one wypadły? - Ogólnie dobrze. Po analizie wykresów pracy serca u niektórych piłkarzy - zwłaszcza u Kirma i Meliksona, którzy grali przez cały sezon po 90 minut, a Andrażowi dochodziły jeszcze występy na mundialu w RPA i późniejsze mecze reprezentacji Słowenii - zauważyliśmy zmęczenie, więc wysłaliśmy ich na wolne. We wtorek podczas treningu nakrzyczał się pan niemało. Chciał pan obudzić chłopaków na zasadzie: "Hej, Liga Mistrzów czeka"? - Czasem podnoszę głos. Tym razem krzyczałem głównie na Bunozę. Gordan wrócił po kontuzji kostki, więc to naturalne, że piłkarsko nie będzie wyglądał najlepiej po tak długiej przerwie. Jeśli chodzi o formę, reszta zespołu jest znacznie dalej niż on. Bunoza będzie musiał złapać resztę, a ja staram się mu w tym pomóc. Dlatego nie zawsze mogę być przyjaźnie nastawiony do każdego zawodnika. Zresztą muszę powiedzieć, że moje krzyki poskutkowały, bo Gordan zaczął grać lepiej po nich (śmiech). Skoro już przy okrzykach jesteśmy, to widać, że Kew Jaliens wyrasta na dowódcę obrony Wisły, ciągle kolegom coś podpowiada, ustawia ich na boisku. Chyba po to pan go sprowadzał do Polski? - Kew jest dla nas kluczowym graczem. Nie przez przypadek grał w reprezentacji Holandii, a także w Lidze Mistrzów. Ma na tyle duże doświadczenie, że może się nim teraz dzielić na boisku z resztą drużyny. Być może zauważył pan takie zjawisko, że gdy Kew jest na boisku, to cała obrona, cała Wisła rośnie w siłę przy nim, gra lepiej niż bez niego? Jeśli nie, to na pewno zauważył pan, że gdy Kew nie ma na boisku, to obrona gra znacznie gorzej. I to jest wielka różnica! Wystarczy przeanalizować sposób, w jaki traciliśmy gole w minionym sezonie, choćby w meczu wyjazdowym z Legią. Gdyby Kew grał w tym spotkaniu, to do tych sytuacji nigdy by nie doszło! Na pewno! Jaliens krzyknąłby do Erika Czikosza, przestawił go, a tak Kowalski i Czikosz grający razem popełnili błędy, które kosztowały nas utratę gola. To były proste, podstawowe błędy, ale nie dochodzi do nich, gdy Kew gra z nami. Właśnie dlatego kupiliśmy go i sprowadzili do Wisły z jego doświadczeniem, siłą mentalną i rolą mentora. Mądry piłkarz na pewno posłucha rad Jaliensa. Jak pan ocenia Lameya. Widać od razu, że ma dobrą prawą nogę i niezłą lewą, ale czy na przeszkodzie w dojściu do wielkiej formy nie stanie fakt, że nie grał na wysokim poziomie od września ubiegłego roku? - To prawda, Michael nie grał za wiele w minionym sezonie, ale trenował w drużynie z Championship, która jest całkiem silną ligą. Lamey potrzebuje nabrania meczowego rytmu. W testach wypadł bardzo dobrze, jest z natury silnym zawodnikiem, ma także bogate doświadczenie - grał dwukrotnie w półfinale Ligi Mistrzów z PSV Eindhoven, i świetną technikę - znakomicie operuje piłką. Czy to lepszy piłkarz od Erika Czikosza, którego zastąpił? - Lepszy. Biega równie szybko, jak Erik, ale ma więcej atutów. Erik był oczywiście młodszy i miał spory potencjał, ale do inteligentnej, taktycznej gry w piłkę bardziej się nadaje Lamey. Michael ma bardzo dobre kończące podanie, potrafi grać na jeden kontakt znacznie lepiej, niż Erik. Poza tym fizycznie jest silniejszy od Słowaka. Sądzę, że dzięki Lameyowi wzmocniliśmy się na prawej obronie. Nie zapominam oczywiście, że Czikosz był niezwykle ostry w bronieniu, ale z powodu jego wieku, braku doświadczenia, zdarzały mu się proste błędy. Lamey nie miał u nas jeszcze poważnego testu, takiego jaki czeka go w starciu z Liteksem Łowecz, ale już po grach treningowych, w których radzi sobie całkiem dobrze z Iliewem, widać, że potrafi dobrze bronić. Czego pan się spodziewa po obozie w Holandii? - Punktem kulminacyjnym tego zgrupowania będzie wspomniany sparing z Liteksem Łowecz, który również rywalizuje o awans do Ligi Mistrzów. Przede wszystkim w Holandii będziemy pracować nad taktyką, atakiem pozycyjnym i stałymi fragmentami gry. Ciężką pracę nad kondycją mamy już za sobą. Na najbliższym zgrupowaniu piłkarze nie będą już trenować tak mocno, jak jeszcze do wtorku pracowali. Czeka ich jeszcze trochę sprintów dla poprawy szybkości, ale reszta, to taktyka.