Jerzy Brzęczek przestrzegał swych podopiecznych, że GKS Katowice do mistrzostwa opanował sztukę kontrataku. Na niewiele się zdało. "GieKSa" już przy pierwszej kontrakcji wyszła na prowadzenie i zrealizowała to, co zapowiadał jej pomocnik Marcin Urynowicz - przerwała trwającą od początku sezonu passę Wisły bez straty bramki. Patryk Szwedzik mknął szybciej niż pendolino, związał trzech obrońców Wisły. Jego rajdu nie zmarnował Adrian Błąd, który zachował chłodną głowę. Przyjęciem minął Mikołaja Biegańskiego i skierował piłkę do pustej bramki. - W trakcie akcji sądziłem, że Szwedzik zbyt długo zwleka z podaniem, ale zagrał w końcu perfekcyjnie, zewnętrzną częścią buta - w rozmowie z Interią chwalił piłkarza GKS-u Maciej Żurawski, który komentował spotkanie w Polsacie Sport. W ten sposób krakowianie znaleźli się po raz pierwszy w sezonie przed koniecznością gonienia wyniku. Szło im jak po grudzie tym bardziej, że GKS był świetnie zorganizowany w defensywie i miał za plecami znakomicie dysponowanego Dawida Kudłę. Wychowanek Górnika obronił mocne strzały Ivana Jelicia Balty, Adiego Mehremicia, a przede wszystkim główkę Bartosza Jarocha. Wszystkie oddane po stałych fragmentach gry. W ostatniej sekundzie I połowy próbował wyrównać Igor Łasicki, lecz zabrakło mu precyzji. "Biała Gwiazda" przeważała, lecz waliła głową w mur. Jej skrzydła istniały tylko teoretycznie. Momo Cisse po kontuzji był chaotyczny jak przed nią, na dodatek brakowało mu szybkości sprzed urazu. Piotr Starzyński prawie nie podejmował prób dryblingów, liczył głownie na szybkość i rozegrania na jeden kontakt z piłką. Trener GKS-u Rafał Górak na drugą połowę za Błąda wpuścił rekonwalescenta Dominika Kościelniaka, któremu kontuzja odnowiła się już po kwadransie i musiał ustąpić miejsca Marko Roginiciowi. W ten sposób w składzie gości pojawił się dopiero pierwszy obcokrajowiec. Wisła miała ich czterech. Wejście smoka Fernandeza Gdy "GieKSa" zaczęła już obronę Częstochowy, jej trener za ofensywnego Jakuba Araka wpuścił obrońcę Zbigniewa Wojciechowskiego, "Biała Gwiazda" wyrównała. Starzyński dośrodkował w pole karne, Patryk Plewka przedłużył głową do Luisa Fernandeza, który obrócił się z piłką przy nodze i z lewej wypalił w okienko. Kudła nie miał szans na skuteczną interwencję. Ta bramka jeszcze bardziej napędziła niemal 15 tys. fanów do głośnego, nieustannego dopingu. Fernandez wynagrodził go drugą bramką! W pełnym biegu "kropnął" z niemal 30 metrów i piłka, po koźle, wpadła w lewy róg! Dawid Kudła, który do tej pory był podporą swego zespołu popełnił błąd. Zamiast odbić piłkę, próbował ją złapać i ta prześlizgnęła mu się po rękach, wpadając do siatki. GKS rzucił się do odrobienia straty, ale nie miał już armat. Bliższa trzeciej bramki była Wisła, ale szansę zmarnował Konrad Gruszkowski. 5. kolejka Fortuna 1. Ligi: Wisła Kraków- GKS Katowice (0-1) Bramki: 0-1 Adrian Błąd (3. Z podania Szwedzika), 1-1 Luis Fernandez (71. Z podania Plewki), 2-1 Luis Fernandez (76.). Wisła: Biegański - Jaroch, Łasicki, Mehremić, Wachowiak - Cisse (77. Młyński), Jelić Balta, Plewka, Duda (57. Luis Fernandez), Starzyński (77. Gruszkowski) - Żyro (90. 3 Fazlagić) GKS: Kudła - Wasielewski, Janiszewski, Jędrych, Kołodziejski, Rogala - Błąd (46. Kościelniak, 61. Roginić), Urynowicz, Dudziński, Arak (69. Wojciechowski) - Szwedzik. Sędziował Damian Kos z Wejherowa. Żółte kartki: Duda, Jaroch, Balta, Łasicki oraz Dudziński, Jędrych, Rogala. Widzów: 14241