Radosław Kałużny grał w Wiśle przez trzy sezony, dwukrotnie sięgając po mistrzostwo Polski. Jak sam mówi, to właśnie w Krakowie stał się dojrzałym piłkarzem i wypłynął na szerokie wody. Dlatego do Białej Gwiazdy pozostał mu sentyment, który jednak nie przesłania realnej oceny sytuacji. - Wiślakom odbiły się czkawką przebimbane miesiące kadencji Adriana Guli. Oczywiście Jurek Brzęczek też się nie popisał, ale uważam, że materiał, który dostarczono mu do konstrukcji, okazał się drabiną bez szczebli. Bardzo szkoda mi Wisły, ale sama jest sobie winna - powiedział popularny "Tata" w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" i dodał. - Obecni zawodnicy zwyczajnie się ofajdali, nie poradzili sobie z presją. Czytaj także: Były trener Wisły z ważnym apelem po spadku Zdaniem Kałużnego fakt, że jedno wygrane spotkanie w tym roku przez Wisłę to skandal. Dodał też, że nawet w trudnych sytuacjach, kiedy, jak to określił "piłkarzom paliło się pod ogonem", nie widział u nich walki i potrzebnego zaangażowania. - Większość tych pożal się Boże grajków to piłkarze tranzytowi: dziś tu, jutro gdzie indziej - mówił Kałużny. I jego zdaniem właśnie tutaj leżał największy problem Wisły.