INTERIA.PL: Idziesz do Groclinu? Tomasz Frankowski: Do Lecha, Legii, Jagiellonii i nie wiem z kim jeszcze moja skromna osoba jest łączona od kiedy trenuję na pełnych obrotach po operacji. Od Wisły też nie otrzymałeś żadnej oferty? - Nie, więc nie ma się do czego ustosunkowywać. Poczekajmy. Wierzę, że do tygodnia wszystko się wyjaśni. Wisła chciała Cię sprawdzić w meczu o Puchar Ekstraklasy, ale nie doszło to do skutku. Dlaczego? - Wszedłem w reżim treningowy na zasadzie w tygodniu trenujesz, w weekend grasz. Zagrałem w meczu charytatywnym w Poznaniu dla Waldka Piątka i choć miał on charakter towarzyski, to stał na niemalże ligowym poziomie. Była opcja zagrania następnego meczu właśnie w Pucharze Ekstraklasy. Okazało się jednak, że zabrania tego polskie prawo. Zawodnik bez przynależności klubowej nie może być nawet testowany. Mógłbym zagrać dopiero wtedy, gdybym się gdzieś zatrudnił. Dodatkowo musiałbym przejść badania kardiologiczne, ale zabrakło na nie czasu. Wszystko to wydawało się prostsze, niż okazało się w rzeczywistości. Oferty z zagranicy są? - Pewne osoby pracują nad tym, lecz gdy usłyszałem, że mam się spotkać z kimś z kierownictwa Wisły, to na razie te opcje zeszły na drugi plan. W Polsce szybciej byś się chyba zaaklimatyzował? - Dobry piłkarz wszędzie się zaaklimatyzuje. Ale wiadomo, że szybciej mu to wyjdzie w domowych pieleszach, gdzie ma przyjaciół i znajomych u boku. Jak oceniasz losowanie eliminacji do mistrzostw świata? W Polsce dominują po nim optymistyczne nastroje. - Poza Czechami przeciwnicy wydają się być mało renomowani, ale trzeba będzie grać bardzo dobrze. Całe szczęście Polacy pokazali w ostatnich eliminacjach do EURO 2008, że potrafią grać mecze z najsilniejszymi rywalami a na spotkania ze słabeuszami umieją się odpowiednio skoncentrować. W drodze po mistrzostwo Polski trzeba wygrać z drużynami broniącymi się przed spadkiem, tak samo w eliminacjach awans można wywalczyć wygrywając dwukrotnie ze Słowacją, Irlandią Północną, czy San Marino. Wtedy ewentualnie jedno potknięcie z Czechami nie powinno przeszkodzić. Ja jako piłkarz nigdy przed meczem nie jestem hurraoptymistą. Wiem, że ten awans trzeba będzie wybiegać, wywalczyć. Słowacy i Irlandczycy z północy wydają się słabsi, niż Belgia, z którą dwukrotnie wygraliśmy, czy Serbia, ale to zasługa dobrego przygotowania drużyny. Rozmawiał: Michał Białoński, INTERIA.PL