Justyna Krupa, Interia: - Powrócił pan z wypożyczenia - z DAC Dunajska Streda do Wisły Kraków. Krakowski zespół od zeszłego lata przeszedł spore przeobrażenia, nie ma już w nim np. pana dobrego znajomego Adiego Mehremicia, inny zawodnik z Bałkanów, Ivan Borna Jelić Balta, odszedł na wypożyczenie. Jak pan się odnalazł po powrocie? Enis Fazlagić, pomocnik Wisły Kraków: - To fakt, że w szatni Wisły jest teraz wielu nowych dla mnie graczy. Ale są też zawodnicy, z którymi znam się sprzed roku. Wszystko jest więc w porządku. Widziałam na Instagramie, że już nawet odkrywa pan nowe miejsca w Krakowie, wpadł pan z wizytą na zrewitalizowany i odmieniony Zakrzówek. - Nie znałem wcześniej tego miejsca. Mój brat przyjechał do mnie do Krakowa i wybraliśmy się właśnie na Zakrzówek. Bardzo fajne miejsce do relaksu. Jak tylko będę miał w przyszłości jakieś wolne dni - bo teraz zaczynamy przygotowania - to chętnie znów się tam przejdę. Z jakim nastawieniem powrócił pan do Wisły? Wiadomo, że przed wypożyczeniem miał pan problem z przekonaniem do siebie trenera Jerzego Brzęczka. Teraz "Białą Gwiazdę" prowadzi Radosław Sobolewski. Jak on widzi pana w swojej koncepcji, rozmawiał o tym z panem? A może w ogóle w niej pana nie uwzględnia? - Rozmawialiśmy z trenerem Sobolewskim. Zaczął się teraz okres przygotowawczy, muszę pokazać się z jak najlepszej strony. Następnie trener podejmie decyzję, co dalej. Zobaczmy, jak to wszystko będzie się rozwijać. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, dam z siebie maksimum. Myślę, że dobrze się to wszystko ułoży dla nas wszystkich. Wisła Kraków. Enis Fazlagić: Czemu nie grałem w DAC Dunajska Streda? To pytanie do Adriana Guli Miał pan sporą przerwę w regularnych występach. Wszyscy zastanawiają się, jak to się stało, że poszedł pan na wypożyczenie, by występować u Adriana Guli w DAC Dunajska Streda - czyli u trenera, który ściągnął pana wcześniej do Wisły - a jednak prawie pan tam nie grał. Gula w przeszłości przekonywał, że jest pan bardzo obiecującym zawodnikiem, a jednak coś w Dunajskiej Stredzie poszło nie tak, skoro zagrał pan raptem w sześciu ligowych meczach. - Taka była decyzja trenera. Ja byłem gotów do gry, do tego, by pomagać drużynie. Uważam, że dobrze wyglądałem na treningach i jestem przekonany, że byłem w dobrej formie. To była decyzja trenera Guli, że nie dał mi szansy pokazania się. Najlepiej więc z tym pytaniem zadzwonić do Adriana Guli. Inna sprawa, że w środku pola zespołu z Dunajskiej Stredy mogła być spora konkurencja. Na pańskiej pozycji występował np. znany z gry w Cracovii Milan Dimun, którego Gula dobrze zna z przeszłości i ceni. - Milan Dimun rzeczywiście ma za sobą dobry sezon. Bardzo mi się podoba, jak on gra, cała drużyna i trenerzy doceniali jego pracę. To prawda, że w DAC byli dobrzy pomocnicy, ale mimo wszystko uważam, że zasługiwałem na szansę. Natomiast nie mogę powiedzieć nic złego o klubie. Możliwe, że rzeczywiście Dimun był po prostu w lepszej formie, niż ja. To jednak nie znaczy, że ja nie pracowałem ciężko, czy że źle wyglądałem na treningach. Taka była decyzja trenera. Zdecydował, że inni gracze byli w stanie dać mu więcej w tamtym momencie. Do Wisły trafił pan swego czasu z MSK Żilina, czyli innego klubu ze Słowacji. Mógłby pan porównać doświadczenia z tych dwóch klubów: Żiliny i Dunajskiej Stredy? - MSK Żilina była klubem bardziej opartym o młodych słowackich zawodników. Choć kiedy byłem w Żilinie, było tam też trochę zagranicznych graczy, jak Dawid Kurminowski, Jakub Kiwior, ale też Vahan Bichakhchyan z Armenii [obecnie Pogoń Szczecin - przy red.]. W Dunajskiej Stredzie zespół był jednak bardziej oparty o graczy zagranicznych, bardziej doświadczonych. To była główna różnica. Uważam jednak, że w obu tych klubach wykonuje się dobrą pracę dla rozwoju piłkarzy. Nie mogę wskazać jakichś drastycznych różnic w sposobie pracy z zawodnikami. Muszę dodać, że oba kluby mają bardzo dobre akademie i szkolenie. Enis Fazlagić: Nie jestem w ogóle zdziwiony, że Jakub Kiwior zrobił taką karierę Zaskoczyło pana, swoją drogą, że pański były kolega z MSK Żilina, czyli Jakub Kiwior, zrobił tak błyskawiczną karierę? W wieku 23 lat trafił do Arsenalu Londyn. - Nie jestem w ogóle tym zdziwiony. Widziałem, jak Kiwior harował na co dzień na treningach. Dawał z siebie wszystko na boisku. Już wtedy, w Żilinie, pokazywał wielką jakość i rozgrywał bardzo dobre mecze. Oglądałem też w tamtych czasach jego niektóre mecze w polskiej kadrze U-21. Kiedy przeniósł się do Włoch, zrobił jeszcze większy postęp. Wiele mu oczywiście też dały występy w seniorskiej kadrze Polski. Bramkarz PSG wciąż w szpitalu. Nie pamięta koszmarnego wypadku Chciałam zapytać też o jednego z pańskich kolegów z drużyny Dunajskiej Stredy czyli o reprezentanta Serbii Żeljko Gavricia. Pamiętam jego bardzo obiecujące występy z czasów Crvenej Zvezdy, kiedy czarował dryblingiem na skrzydle. Myśli pan, że polskie kluby powinny się mu przyjrzeć? - Żeljko był jednym z moich najlepszych przyjaciół w Dunajskiej Stredzie. Spędzaliśmy razem bardzo dużo czasu. Ma za sobą bardzo dobry sezon w DAC. Przedłużył współpracę z klubem z Dunajskiej Stredy, zostaje tam. Bardzo lubię jego sposób gry i podoba mi się to, jak patrzy na futbol. Dlatego - w kontekście polskich klubów - czemu nie? Czuje pan, że - mimo braku regularnej gry - zrobił pan w DAC Dunajska Streda postęp? - Czuję, że zrobiłem proges, krok do przodu. Miałem szansę pracować z dobrym trenerem i rywalizować z naprawdę dobrymi zawodnikami. Jako zespół, osiągaliśmy też satysfakcjonujące wyniki, zwłaszcza przez ostatnie pół roku. W takich warunkach człowiek musi się rozwijać, nie ma innej możliwości. Po prostu brakuje mi rytmu meczowego. Wiele się jednak w DAC nauczyłem. Ostatecznie był to zespół walczący o mistrzostwo Słowacji. - Przegraliśmy tę walkę niestety w samej końcówce ze Slovanem Bratysława. Wracając do pańskiego pobytu w Wiśle. Zna pan doskonale trenera Sobolewskiego z czasów, gdy był asystentem. Sądzi pan, że ten akurat szkoleniowiec byłby w stanie pomóc panu się rozwinąć i docelowo wrócić do regularnej gry? Wcześniej, z trenerem Brzęczkiem chyba nie miał pan szansy rozmawiać indywidualnie za często o swojej sytuacji, może to też był pewien problem. - Nie miałem w Wiśle wcześniej problemów, z żadnym z trenerów. Zostałem tu swego czasu bardzo dobrze przyjęty i byłem dobrze traktowany. Nie mogę powiedzieć złego słowa w tym temacie i muszę zaprzeczyć tym stwierdzeniom powyżej. Kiedy trener Sobolewski był jeszcze asystentem, bardzo go lubiłem. Oczywiście, zawsze to zupełnie inny rodzaj pracy, gdy człowiek jest asystentem i gdy jest pierwszym szkoleniowcem. Na ten moment nie odbyłem jeszcze zbyt wielu treningów po powrocie, ale to, co widziałem na zajęciach, bardzo mi odpowiada. Kiedy rozmawiałam w kwietniu z dyrektorem sportowym Wisły Kiko Ramirezem, przyznał, że najpewniej klub poszuka dla pana kolejnej możliwości wypożyczenia, bądź ewentualnie sprzedaży. "Będziemy starali znaleźć rozwiązanie, by zawodnik mógł grać regularnie. (...) Spróbujemy mu znaleźć może inny rynek, na którym będzie mógł się wykazać" - mówił wówczas dyrektor Wisły. Na ile plany w tej kwestii się zmieniły? Czy pan też byłby obecnie za tym, by spróbować swoich sił na kolejnym wypożyczeniu? - Jestem zawodnikiem Wisły i jestem tu teraz, by się przygotowywać do nowego sezonu. Na tym się koncentruję i zobaczymy, co będzie dalej. Legenda przed Wimbledonem mówi wprost o końcu kariery. Zażartował też z żony Ivan Borna Jelić Balta, inny z pomocników Wisły, został wypożyczony zimą do FK Sarajewo i bardzo chwalił sobie to rozwiązanie. Stwierdził natomiast w bośniackich mediach, że za to, iż nie odniósł w Krakowie sukcesu wini m.in... kibiców i presję z ich strony. "Najbardziej winni temu, że gorzej mnie postrzegano, byli polscy kibice, których nie rozumiem" - oświadczył. Pan też ma podobne odczucia? Czy nie zgadza się pan z takim postawieniem sprawy? - Wisła to wielki klub i jak wszystkie wielkie kluby ma dużą bazę kibicowską. Fani są tu świetni. W każdym meczu nas wspierali. Przekonałem się o tym, gdy tu grałem, ale też miałem okazję widzieć w transmisjach, gdy byłem wypożyczony do DAC. Nie mógłbym więc powiedzieć nic takiego, jak wyżej. Kibice nam tylko pomagali. Walka o to, by wrócić do regularnego grania w pana przypadku jest o tyle niezbędna, że pewnie marzy się panu powrót do reprezentacji Macedonii Płn. Zaliczył pan w zeszłym roku debiut w seniorskiej kadrze, ale potem kolejne występy już nie nadchodziły. - Oczywiście jest to jeden z moich głównych celów na najbliższy sezon - wrócić do reprezentacji. To jasne, że by móc zyskiwać cenne minuty w kadrze, trzeba najpierw grać regularnie w klubie. Zrobię wszystko, by tak było. Liczę na to, że wrócę do kadry w nadchodzącym sezonie. Rozmawiała: Justyna Krupa