- Po sobotnich incydentach, które miały miejsce w czasie meczu Wisły Kraków z Ruchem Chorzów krakowska policja wszczyna postępowanie w sprawie bezpośredniego narażenia życia i zdrowia ludzi - poinformowała w niedzielę Katarzyna Cisło z zespołu prasowego małopolskiej policji. Jak dodała resztki rac zarówno z murawy, jak i miejsca, z którego były odpalane (według nieoficjalnych informacji z ogródka restauracji "U Wiślaków") zostały zabezpieczone przez policyjnych techników. - Incydenty, do których doszło w czasie trwania meczu były rejestrowane przez policyjne kamery. Te nagrania będą bardzo dokładnie analizowane przez nas pod kątem identyfikacji konkretnych osób odpowiedzialnych za odpalanie rac - powiedziała Cisło. Policja ma zidentyfikowane wszystkie osoby, które przebywały w czasie spotkania na terenie, z którego zostały odpalone race. - Według informacji funkcjonariuszy, którzy zabezpieczali mecz wynika, że przebywało tam kilkaset osób. Było bezcelowym zatrzymywania ich wszystkich na "gorąco". Nie możemy stosować odpowiedzialności zbiorowej. Po przeanalizowaniu materiałów wideo będziemy zatrzymywać konkretne osoby - wyjaśniła wspomniana przedstawicielka małopolskiej policji. Jeszcze w sobotę do wydarzeń odniósł się prezes Wisły Jacek Bednarz. Podkreślił, że klub na pewno nie jest odpowiedzialny za zaistniałą sytuację, gdyż race zostały odpalone "spoza terenu imprezy masowej". Dodał, że spadły one także na trybuny, na sektor rodzinny, na którym siedziały dzieci. - Ufam, że policja znajdzie przynajmniej jedną osobę, która jest za to odpowiedzialna - zaznaczył. Organizator rozgrywek ligowych, Ekstraklasa SA w przesłanym do PAP oświadczeniu informuje, że w poniedziałek zwróci się do ministra spraw wewnętrznych i Komendanta Głównego Policji z apelem "o szybkie podjęcie działań". "Jest to prowokacyjny, symboliczny akt agresji i niezwykłej wręcz bezmyślności. Dodatkowo stanowił bezpośrednie zagrożenie dla zdrowia osób obecnych na stadionie. Sprawcy tych czynów otwarcie kpią sobie z prawa" - powiedział o sobotnich wydarzeniach w Krakowie, cytowany w piśmie wiceprezes Ekstraklasy SA Marcin Animucki. Podkreślił, że kluby piłkarskie nie mają narzędzi, aby walczyć z pseudokibicami poza swoimi obiektami: "Prawna możliwość działania, a co za tym idzie odpowiedzialność klubów zaczyna się i kończy na bramach stadionu". Podczas wspomnianego spotkania - zgodnie z decyzją Komisji Ligi - była pusta trybuna za bramką od ul. Reymonta (kara za niewłaściwie zachowanie fanów Wisły podczas derbów z Cracovią). Tam na ogół siedzą najzagorzalsi fani "Białej Gwiazdy". Część z nich postanowiła tym razem oglądać mecz w ogródku restauracji znajdującej się niedaleko obiektu.