Zobacz zapis relacji na żywo INTERIA.PL: Nie tak to miało wyglądać: przyjechaliście po remis, a straciliście aż cztery gole strzelając tylko jednego. Dlaczego tak się stało? Siergiej Pareiko: - Faktycznie, straciliśmy za dużo goli. Fulham było w tym meczu lepsze od nas, szybsze o pół kroku. Właśnie tyle - pół kroku brakowało nam, by uniknąć straty trzech goli. Być może też brakowało takiej koncentracji do samego końca. Z drugiej strony Fulham występuje w Premier League, gdzie na takim poziomie gra się w każdym meczu, a nie od święta. Wydawało się, że uda wam się podnieść, gdy szybko wyrównaliście na 1-1. - Niestety, Fulham było silniejsze, miało kontrolę nad piłką. My wprawdzie również stwarzaliśmy sytuacje bramkowe, ale oni mieli ich ciut więcej. Jak już mówiłem, są o pół kroku dalej niż my. Na ten moment nie jesteśmy w stanie im sprostać. Zaskoczyło cię, że Iliev zaczął mecz na ławce rezerwowych, przez co skład został zmieniony? - To nasze wewnętrzne problemy i nie chcę o tym rozmawiać. Wierzysz jeszcze w awans? - Teoretycznie szanse mamy, ale w praktyce będzie ciężko. Przecież w ostatnim meczu oni grają z Odense u siebie, a my najpierw jedziemy do Danii, później gramy z Twente u siebie i na żadną stratę punktów już nie możemy sobie pozwolić. To mało realny scenariusz, abyśmy jeszcze wyprzedzili Fulham. Zdążycie się pozbierać mentalnie przed derbami? Do niedzieli czasu jest niewiele. - Wbrew wynikowi uzyskanemu w Londynie, sama gra optymistycznie nastraja mnie przed meczem z Cracovią. Graliśmy szybko, efektywnie. Jeśli tylko w niedzielę zagramy na takim samym poziomie, to wszystko będzie OK. Gdy analizowałeś na szybko stracone gole, to jakie wnioski cię naszły? Przy drugim - trafieniu w samo okienko i czwartym - dobitce z metra nie miałeś raczej nic do powiedzenia. A przy pozostałych? - Trudno mi teraz ocenić, ale co tu dużo mówić - to były piękne bramki, które padły po precyzyjnych strzałach. Jak się piłkarzowi z polskiej ligi gra na takim typowo angielskim stadionie, gdzie kibice są tak blisko, że siedzą ci niemal na plecach? - Anglikom można tylko pozazdrościć, że mają sporo takich obiektów. Piłkarz się czuje na nich bardzo dobrze, atmosfera jest wspaniała. Nie zdziwiła cię sytuacja podczas wyjścia na rozgrzewkę, gdy okazało się, że kibiców z Polski jest więcej, a przez cały mecz byli głośniejsi od tych z Anglii? - To było dla mnie zaskakujące. Mieliśmy znakomite wsparcie od fanów. Pewnie wielu mieszka i pracuje w Londynie, fajnie, że przyszli nam pomóc w tym meczu. Szkoda tylko, że nie wywalczyliśmy dla nich lepszego wyniku. Rozmawiał w Londynie: Michał Białoński Zobacz, jak wygląda sytuacja w grupie K Ligi Europejskiej