Justyna Krupa, Interia: Podobno pochodzi pan z bardzo usportowionej rodziny? Sebastian Ring, nowy obrońca Wisły Kraków: - Starszy brat też jest piłkarzem. Cała moja rodzina to pasjonaci sportu. Mój ojciec był hokeistą, a mama w młodości - piłkarką. Ja z bratem też w młodości trenowaliśmy hokej oraz unihokej, nie tylko piłkę nożną. To w końcu bardzo popularny sport w Szwecji. To też mi pomogło stać się takim piłkarzem, jakim jestem obecnie. Kiedy uprawiasz inne dyscypliny w młodości, masz szansę być lepszym piłkarzem. Dzięki trenowaniu hokeja, byłem np. silniejszy fizycznie. Z kolei w unihokeju musisz pracować na małej przestrzeni i być szybkim. Kiedy miałem już 16 lat, musiałem się zdecydować na jedną dyscyplinę i wybrałem futbol. Mój brat zresztą też, bo właśnie piłka podobała nam się najbardziej. Sebastian Ring wzmocni rywalizację na lewej obronie Wisły Kraków W stylu gry Ekstraklasy waleczność nabyta w hokeju może się faktycznie przydać, bo ta liga jest specyficzna pod względem natężenia fizycznych pojedynków. - Osobiście mam masę energii, którą wkładam w grę i rzeczywiście widać we mnie ogień na boisku. Chcę walczyć o każdą piłkę, angażować się w pojedynki. Myślę, że będę pasował do Ekstraklasy. Mama pomagała Panu stawiać pierwsze kroki w futbolu? - Zarówno mama, jak i ojciec uczyli mnie futbolu, gdy byłem mały. Tata próbował być nawet moim trenerem na początku mojej przygody z piłką. Mama z kolei była takim trenerem dla mojego brata, gdy on zaczynał. Oboje nam pomogli stać się piłkarzami. A mama zachęcała Pana, by wybrał pan ostatecznie futbol, czy bardziej była za hokejem? - Mama bardziej namawiała na futbol, a ojciec na hokeja. Ostatecznie postawiłem na tę pierwszą opcję, bo też starszy brat wcześniej wybrał futbol. Widział pan kiedyś na żywo, jak mama grała w meczu profesjonalnym? - Niestety nie miałem już szansy obejrzeć mojej mamy na żywo podczas meczów, bo zakończyła karierę, gdy miała nieco ponad 25 lat. Ale trzeba przyznać, że w Szwecji kobiecy futbol jest mocno rozwinięty, szwedzkie rozgrywki to jedna z czołowych lig kobiecych w tej dyscyplinie. Gdy zdecydował się Pan ostatecznie na piłkę, to od początku grywał na lewej obronie, czy jednak więcej było tych ról, w których występował Pan na boisku? - Kiedy byłem młodszy, sporo grywałem na pozycji defensywnego pomocnika. Natomiast gdy przeszedłem już na poziom seniorski, zostałem przesunięty na lewą obronę i to stała się moja nominalna pozycja. Myślę jednak, że fakt, że zaczynałem od pozycji środkowego pomocnika dużo mi dał w kontekście piłkarskiego rozwoju. Dzięki temu chyba lepiej czytam grę. Podobno jest Pan typem ofensywnie usposobionego bocznego obrońcy, który lubi zapędzać się pod bramkę rywala. Czy do tego byłby Pan w stanie dołożyć pomoc przy wykonywaniu stałych fragmentów gry? Wiśle po odejściu Yawa Yeboaha będzie trochę brakować kolejnego zawodnika do wykonywania rzutów wolnych czy rożnych, choć oczywiście jest od tego m.in. Michal Skvarka. - Wykonywałem czasem stałe fragmenty gry w moich poprzednich drużynach, zarówno rzuty rożne, jak i wolne. Może w Wiśle też się będę w stanie przydać pod tym względem. Mam nadzieję, że pokażę ludziom, że mam naprawdę dobrze ułożoną lewą nogę. To jeden z moich atutów. Wiedział Pan coś o polskiej lidze przed transferem do Wisły? - Szczerze mówiąc, nie wiedziałem zbyt wiele. Miałem rozeznanie, że to bardzo wyrównane rozgrywki. W porównaniu do ligi szwedzkiej, to liga będąca może na tym samym poziomie, a nawet lepsza. Wiedziałem, że Wisła to duży klub, który ma wielu fanów, naprawdę zaangażowanych. Mam świadomość, że krakowski zespół przed ok. dziesięciu laty rywalizował regularnie w europejskich pucharach. Myślę więc, że przenosiny do Wisły to dla mnie dobry krok w karierze. Zobaczymy, jak się odnajdę w polskiej lidze, gdy już się zaczną mecze. W jednym z wywiadów wspomniał Pan, że w Grimsby nie odnalazł się najlepiej, bo tamtejszy futbol nie był tym, który Panu najbardziej odpowiada. Jaki styl gry w takim razie jest Pana ulubionym? - Lepiej odnajduję się w bardziej technicznym futbolu, opartym na posiadaniu piłki. Lubię, gdy mój zespół kontroluje grę. Dlatego właśnie niespecjalnie odpowiadał mi futbol w niższych ligach na Wyspach Brytyjskich, bo tam gra się bardzo bezpośrednimi środkami. Dopiero, gdy wróciłem do Szwecji odnalazłem na nowo radość z piłki. W ostatnim czasie w zespole Kalmar graliśmy naprawdę dobry futbol, bardzo mi ten styl odpowiadał. To dlatego Wisła skontaktowała się ze mną po naszym sezonie. Mam nadzieję, że w Krakowie też będziemy tak grać. Lubię ofensywny futbol. Rzeczywiście w teorii styl Wisły Adriana Guli miał być właśnie oparty na posiadaniu piłki i grze kombinacyjnej. Choć na razie rzadko udaje się w pełni realizować to w praktyce. - Zdaję sobie właśnie z tego sprawę. Rozmawiałem z Tomaszem Pasiecznym, dyrektorem sportowym Wisły i tłumaczył mi, w jakim stylu Wisła chciałaby grać. Uważam, że ten sposób gry będzie mi odpowiadać. Na kim się Pan piłkarsko wzorował w początkach przygody z futbolem? - Jestem fanem Barcelony, jako młody chłopak bardzo lubiłem śledzić grę Andresa Iniesty. Jego zagrania były niesamowite. Jeśli natomiast chodzi o graczy z mojej pozycji, to bardzo imponował mi Jordi Alba. Wychodzi na to, że bardziej byli to gracze hiszpańscy, niż szwedzcy. Jak wrażenia po tych pierwszych dniach spędzonych z zespołem Wisły? - Porozmawiałem trochę z czeskimi piłkarzami Wisły o hokeju i unihokeju, w końcu w Czechach są w tym naprawdę dobrzy. Każdy w Wiśle był wobec mnie bardzo serdeczny, bardzo miło mnie przyjęto. Miał Pan wątpliwości, czy przyjmować ofertę z Polski i przenosić się do innego kraju akurat w momencie, gdy Pana partnerka jest w ciąży? - Była to w pewnym sensie trudna decyzja, bo rzeczywiście spodziewamy się dziecka, które ma urodzić się na wiosnę. Cóż, futbol to jednak moja praca. Moja partnerka Amanda wykazała się niesamowitą empatią, chce dla mnie jak najlepiej. Może być tak, że gdy ja skończę karierę to będziemy musieli skoncentrować się bardziej na tym, co Amanda będzie chciała robić. Natomiast teraz powiedziała mi, że przede mną jest pewna szansa i chciała, żebym ją wykorzystał. Rozmawiała: Justyna Krupa Czytaj także: Gordan Bunoza wrócił do polskiej piłki