Justyna Krupa, Interia: Skąd decyzja o przenosinach do Wisły Kraków, spadkowicza z polskiej Ekstraklasy? Może doradził panu ten kierunek pański były trener Dan Petrescu, który kiedyś pracował przecież pod Wawelem? Michael Pereira, nowy piłkarz Wisły Kraków: - Nie, ten krok nie miał nic wspólnego z Danem Petrescu. To fakt, że pracował w Wiśle te 16 lat temu, ale akurat moje przenosiny nie są w żaden sposób z nim związane. Po prostu poprzez mojego agenta poznałem trenera Jerzego Brzęczka. A przecież szkoleniowiec Wisły ma potężne rozeznanie, jako były selekcjoner kadry Polski, pracował z tak świetnymi zawodnikami, jak choćby Robert Lewandowski. Zważywszy też, że Wisła to klub z bogatą historią, to postanowiłem, że chcę być częścią tego nowego projektu. Miałem oferty za podobne pieniądze, ale mniej ciekawe pod względem wyzwania sportowego. Gdybym je zaakceptował, mógłbym sobie gdzieś na spokojnie grać, bez presji. Ale uważam, że tu, z Wisłą, mamy do zrealizowania konkretny cel i to mnie motywuje. Niezależnie od tego, że to przecież oznacza grę w Fortuna I lidze, czyli na drugim poziomie rozgrywkowym? - Obecnie futbol dla mnie musi wiązać się z dobrą motywacją. Mógłbym wrócić do gry w Turcji, ale bez konkretnego celu do osiągniecia. A tu mamy szansę przywrócić historycznie zasłużony klub tam, gdzie jego miejsce. To mnie motywuje, bo wiem, że jesteśmy w stanie to osiągnąć. To byłby też dla mnie duży sukces. Miał pan okazję współpracować w karierze z trenerami, których nazwiska naprawdę robią wrażenie. Joaquin Caparros, Walerij Karpin, Michael Laudrup, Dan Petrescu - który z nich odcisnął największe piętno na pana rozwoju? - Rzeczywiście, to prawda, że miałem szansę szkolić się u trenerów, którzy wiele osiągnęli. Tak, jak choćby Caparros, który uformował wiele piłkarskich talentów, w tym skrzydłowych, m.in. tragicznie zmarłego Jose Antonio Reyesa. Laudrup z kolei jako piłkarz grał przecież dla Realu Madryt, Barcelony i Juventusu Turyn. To on właśnie był dla mnie tym ulubionym szkoleniowcem, bo to on dał mi zadebiutować w La Liga. W półtora roku pracy z nim nauczyłem się najważniejszych dla mnie rzeczy, praktycznie wszystkiego. I to zarówno pod względem typowo piłkarskim, jak i mentalnym. Nauczył mnie choćby rozwijania boiskowej wyobraźni. Wisła Kraków. Michael Pereira: Caparros to był lider i motywator A czego nauczył pana Joaquin Caparros? - Zrozumiałem u niego, co znaczy prawdziwa rywalizacja. To zupełnie inny typ trenera, niż Laudrup. Caparros chciał przede wszystkim zawsze wygrywać, wszystko jedno, jakim sposobem. Nauczyłem się od niego optymalnego przygotowania do meczów, również pod względem fizycznym i podchodzenia serio do wszystkich elementów tego zawodu. Caparros to był lider i motywator. Technicznie może się wiele w tamtym czasie nie nauczyłem, ale na poziomie typowo fizycznego przygotowania już bardzo dużo. A Dan Petrescu? Pracował z panem w Cluj. To trener, który przeszedł do historii Wisły, jest w Krakowie znakomicie wspominany. - Trenera Petrescu poznałem w - nazwijmy to - trzeciej części mojej kariery. I prawda jest taka, że mieliśmy jednak różne wizje futbolu. Ale takie rzeczy są normalne w piłce. Szanuję bardzo jego sposób funkcjonowania, to mentalny zwycięzca. Wiele osiągnął i myśli tylko o futbolu. Rano, wieczorem - o każdej porze dnia interesuje go tylko to, by zwyciężać. Prawdą jest jednak, że różniliśmy się pod względem podejścia do futbolu, bo ja byłem nauczony, że piłka powinna cieszyć, dawać radość, a dla niego futbol jest bardziej bezpośredni i fizyczny. Można powiedzieć, że miałem za jego czasów problem. Na początku musiałem się przestawić, bo w Rumunii bardzo wcześnie zaczynano ligę. Natomiast w kolejnym sezonie Dan Petrescu dał mi szansę występów w europejskich pucharach. Zarówno w eliminacjach Ligi Mistrzów, jak i w Lidze Europy. Rywalizowaliśmy z ważnymi zespołami, takimi jak AS Roma, CSKA Sofia itd. Udało mi się m.in. trafić do siatki w starciu z Dinamem Zagrzeb. To wszystko zawdzięczam tak naprawdę Petrescu, bo dał mi możliwość gry. To dzięki niemu mogłem słuchać hymnu Ligi Mistrzów przed meczem i poczuć klimat europejskich pucharów. Nie mam więc żadnego problemu z trenerem Petrescu, szanuję bardzo to, jak wiele wygrał w Rumunii. Teraz cieszę się na współpracę z kolejnym trenerem, który pracował na poziomie międzynarodowego futbolu. Jestem w Krakowie krótko, ale już widzę, że treningi są na najwyższym poziomie. Michael Pereira: Sandomierski to świetny człowiek, ale nie pytałem go o Wisłę A Grzegorz Sandomierski, z którym grał pan w Cluj, rozmawiał z panem na temat Wisły i przenosin do Polski? - Nie miałem nawet za bardzo czasu z nim pogadać przed przenosinami do Wisły, ale to świetny facet. Zajmowaliśmy w szatni akurat sąsiednie miejsca z Grzegorzem. Żartowaliśmy nawet, że tyle nas dzieli, bo ja mam obywatelstwo Republiki Zielonego Przylądka, a on jest z Polski. Grzegorz to bardzo fajny człowiek. Pojechał pan z drużyną na sparing do Kalwarii Zebrzydowskiej, ale nie znalazł się pan w meczowym składzie. Dlaczego? - Rozmawialiśmy o tym z trenerem dzień przed sparingiem. Pierwotnie trener Brzęczek chciał, żebym zagrał 45 minut, ale ostatecznie stanęło na tym, że jednak nie grałem, bo trenowałem wcześniej zaledwie parę dni z nowym zespołem. Lepiej podejść do tego cierpliwie. Będą jeszcze mecze sparingowe przed startem ligi. Ale nie ma to związku z żadnym urazem? - Nie, po prostu trochę jestem opóźniony, jeśli chodzi o tok przygotowań w stosunku do zawodników, którzy pracują już od kilku tygodni. Nie chcieliśmy ryzykować. Rozmawiała: Justyna Krupa Czytaj także: Legia dokonała transferu z Rakowa