Batalie Wisły Kraków z Widzewem Łódź niegdyś rozgrzewały publiczność w Ekstraklasie, a teraz oba zespoły powalczyły o przepustkę do najlepszej czwórki tej edycji Pucharu Polski. Albert Rude: Uzyskaliśmy coś bardzo ważnego dla naszych kibiców i dla naszej szatni Spotkanie od początku było przyciągające, bowiem obie drużyny grały w szybkim tempie i na murawie nie było nudy. Emocji nie brakowało, choć prawdziwy rollercoaster zaczął się od 73 minuty i pierwszej, nieuznanej bramki dla Widzewa. Od tego momentu było to spotkania głównie dla ludzi o mocnych nerwach, bo sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Ostatecznie w regulaminowym czasie mieliśmy remis 1:1, a do dogrywki Wisła doprowadziła w ostatniej akcji przedłużonego aż o 17 minut meczu. W dodatkowym czasie gry nic się nie zmieniło, sędziowie wciąż zdecydowanie wkraczali do akcji, m.in. nie uznając bramki dla łodzian strzelonej przez Imada Rondicia. Analiza VAR wykazała, że 25-letni Bośniak zbyt szybko wbiegł w pole karne. Odpowiedź Wisły mogła, a nawet powinna być bezwzględna, lecz Angel Rodado pomylił się w sytuacji sam na sam. Tuż przed końcem dogrywki, gdy już pachniało konkursem rzutów karnych, bohaterem "Białej Gwiazdy" został Szymon Sobczak. Wykorzystał zagranie wprowadzonego z ławki Goku i sprawił, że fani przy Reymonta, którzy w liczbie blisko 27 tysięcy wypełnili trybuny, eksplodowali z radości. - W mojej opinii to był piękny mecz. Wreszcie udało się uzyskać coś bardzo ważnego dla naszych kibiców i dla naszej szatni. Jestem bardzo szczęśliwy z tego powodu. Muszę powiedzieć, że presja ze strony rywala była tym razem większa, bo miał on w sobie dużo jakości. Sposób w jaki chcemy grać jest jednak podobny do tego, co prezentował przeciwnik - powiedział szkoleniowiec "Białej Gwiazdy" Albert Rude (cytaty za Bartoszem Karczem z gazetakrakowska.pl). 36-letni hiszpański trener, który szkoleniowcem Wisły jest od końcówki grudnia minionego roku, pokłonił się publiczności, która - tym razem to nie banał - była dwunastym zawodnikiem dla swoich ulubieńców. - Było po prostu niesamowicie, po prostu niesamowicie. Jestem z tego dumny. Tak jak mówiłem ostatnio, kibice pchali nas do tego gola. Ostatnio nie udało się go strzelić. Teraz było tak samo jak ostatnio, ale udało się strzelić w końcówce - podkreślił trener. Rude odniósł się także do bramki, która mogła być opłakana w skutkach, a wynikała ze wspomnianego ogromnego błędu Alvaro Ratona, bramkarza "Białej Gwiazdy". Podkreślił, że ryzyko jest wpisane w sposób rozgrywania, który zaszczepia zawodnikom, a ma zaczynać się właśnie od bramkarza. Natomiast...