W pierwszej połowie Chrobry nie przeprowadził żadnej składnej akcji, a i tak prowadził. Wielka w tym zasługa Alvaro Ratona, który popełnił szkolny błąd. Bramkarz Wisły nie przyjął łatwego podania od jednego z kolegów i goście mieli rzut rożny, który na bramkę za moment zamienił Mikołaj Lebedyński. Wisła otrzymała wiadomość. Są wściekli W ten sposób Wisła, która od początku prowadziła grę i sunęła z kolejnymi atakami, przegrywała 0-1 i na trybunach od razu zaczęło się robić nerwowo. Szczególnie, że w kolejnych minutach krakowianie od razu nie rzucili się do ataku. Dopiero 20 minut później Wisła była o centymetry od zdobycia bramki, ale uderzenie Kacpra Dudy wylądowało na poprzeczce. Gospodarzom jednak udało się uniknąć tego, by na przerwę schodzić w akompaniamencie przeraźliwych gwizdów. W 40. Minucie Miki Villar świetnie zagrał wzdłuż bramki, a Goku strzałem z bliska doprowadził do remisu. Po pierwszej części Wisła w strzałach prowadziła 9 do 1, miała ponad 70 proc. posiadania piłki, a mimo to remisowała. Miało się to zmienić w drugiej połowie, ale długo krakowianie nie wyglądali na zespół, który dąży do wygranej za wszelką cenę. Co więcej, Mateusz Ozimek mógł skarcić gospodarzy, ale w 63. minucie przegrał pojedynek z Ratonem. Miliony Wisły Kraków. Prezes pochwalił się rekordem Niespełna kwadrans później krakowianie w końcu skierowali piłkę do bramki. Po rzucie rożnym doszło do zamieszania w polu karnym Chrobrego, piłka w końcu trafiła do Bartosza Jarocha, a ten trafił do siatki. Tyle, że chwilę później sędzia Wojciech Myć obejrzał powtórkę i uznał, że piłkę ręką zagrał Sobczak i gola odwołał. Wisła do końca próbowała zdobyć zwycięską bramkę i stworzyła kilka okazji, ale była nieskuteczna. - Przy takiej dominacji Wisła powinna poprzeć to bramkami - podsumował Maciej Żurawski na antenie Polsatu Sport. PJ