Spotkanie Wisła - Korona dostarczyło wielu emocji i ciekawych sytuacji pod obiema bramkami. Oto opinie trenerów obu drużyn. Ryszard Tarasiewicz (Korona Kielce): - Przyjechaliśmy z zamiarem zwycięstwa, bo tylko taki rezultat mógł spowodować - przy wygranej w środę z Lechią - zapewnienie sobie bytu w Ekstraklasie. Wisła wygrała, bo miała więcej do zaoferowania w ofensywie. Strzeliła pierwszą - bardzo ładną - bramkę. Mogliśmy wyjść na prowadzenie, próbowaliśmy - może nie tak często jak we wcześniejszych meczach - grać skrzydłami, strzały z dystansu, zasłużyliśmy na jedną bramkę. Z przebiegu meczu widać było, że potencjał ofensywny w Wiśle był na dużym poziomie i to zrobiło różnicę. - Dlaczego nie wyszły nam stałe fragmenty gry? Przy nich nie ma reguły, to piłka, raz się udaje, a raz nie. Straciliśmy gola po rzucie rożnym, ale już bramka Guerriera mogła zapewnić Wiśle zwycięstwo. Mieliśmy kilka sytuacji, były dośrodkowania z rzutów rożnych, rzucaliśmy pod bramkę i mogliśmy do niej trafić. W sytuacji, gdzie dobijał Kapo nie wiem, nie podobało mi się to, nie chcę tego komentować. Grunt, że zasłużyliśmy na jedną bramkę. - Czy brak awansu do pierwszej "ósemki" to porażka? To nie jest moment na podsumowanie, absolutnie, musielibyśmy tutaj zamówić catering, tego nie da się omówić w dwóch słowach. Wiemy, w jakim etapie byliśmy sportowo na początku sezonu. Cały czas graliśmy o utrzymanie. Siłą rzeczy byliśmy blisko pierwszej "ósemki". Chłopcy zrobili dużą pracę, trzeba im to oddać. Są zespoły, które nie przechodzą takiej metamorfozy pod względem sportowym i organizacyjnym, nie mogę mieć pretensji do zawodników, wręcz odwrotnie. Mamy 36 pkt, postaramy się zrobić wszystko, aby trzy punkty zdobyć w środę z Lechią i będziemy grali dalej. Kazimierz Moskal (Wisła): - Chciałem podziękować i pogratulować zawodnikom. To ważne i cenne dla nas trzy punkty. Z przebiegu gry zwycięstwo się nam należało, Korona też stworzyła sytuacje, ale my mieliśmy ich więcej. Szkoda, że nie udało się strzelić trzeciego gola. I tak jest wiele powodów do zadowolenia - zwycięstwo i brak straconej bramki cieszą. - Dlaczego posadziłem Alana Urygę? Mam zawodników na co dzień i obserwuję. Takie decyzje podejmuję na podstawie aktualnej dyspozycji. To nie znaczy, że Alan stracił miejsce na stałe, ale nie chcieliśmy grać dwoma defensywnymi pomocnikami. Darek Dudka miał uporządkować grę i to się powiodło. Po raz pierwszy od lutego w wyjściowym składzie Wisły pojawił się Maciej Jankowski i strzelił na 2-0. - Już dawno mówiłem, ze czekamy na jego powrót do optymalnego składu. W Bielsku-Białej pokazał, że czuje się dobrze, jego akcje niosły zagrożenie. Dzisiaj dzięki jego bramce mieliśmy więcej spokoju w tym meczu. Ciężko, abym w takiej sytuacji był niezadowolony - komplementował Jankowskiego Moskal. Wyjaśnił dlaczego złapał się za głowę po strzale na 1-0 Donalda Guerriera. - Gurrier jest nie do wiary, wszystko mu "siedzi" i to w takich momentach, bardzo dla nas ważnych. Na treningach też próbuje strzałów z dystansu. Jedna i druga bramka dały mu więcej odwagi. Na takim boisku i grając takimi piłkami trzeba częściej uderzać i powinien to robić nie tylko Donald - uważa trener Wisły. Moskal nie pozwolił powiedzieć złego słowa na Pawła Brożka. - Paweł w wielu momentach nam pomógł, choć rozlicza się napastnika ze strzelenia bramki, a on jej nie zdobył, to trudno być niezadowolonym, jeśli wygrywa się tak ważny mecz. Pawła stać na dużo więcej. Brakowało mu momentami czucia piłki, ale wyraźnie pomagał drużynie - podkreślał Kazimierz Moskal. Dodał, że w meczu ze Śląskiem nadal nie będzie mógł zagrać stoper Richard Guzmics. Wisła ma już pewne utrzymanie w Ekstraklasie, teraz będzie walczyć o... mistrzostwo Polski. Na dzisiaj, po podziale punktów, traciłaby tylko pięć "oczek" do liderującej Legii. - Na odprawie przed Koroną powiedziałem chłopakom, że to najważniejszy mecz sezonu, ale po spotkaniu powiedziałem, że te najważniejsze dopiero przed nami. I mam nadzieję, że takimi będą - zakończył Kazimierz Moskal. Z Krakowa Michał Białoński