Michal Skvarka szykuje się do rozstania z Wisłą Kraków. Gdy latem zeszłego roku trafiał pod Wawel, wierzono tam, że będzie nie tylko ofensywnym liderem drużyny, ale wręcz liczono, że stanie się jednym z najlepszych pomocników Ekstraklasy. Wiadomo, jak się skończyło: w Ekstraklasie nie ma już samej Wisły, a Skvarka - zamiast stać się dla Wisły nowym Semirem Stiliciem - powoli pakuje walizki. Nadal jednak nie porozumiał się do końca z krakowskim klubem w sprawie rozwiązania umowy. Mimo, że Jerzy Brzęczek niedawno jasno oświadczył, że w Wiśle chcą, by Skvarka odszedł. Słowak wciąż przyjeżdża na treningi do Myślenic, choć nie gra w przedsezonowych sparingach krakowskiego klubu. - W środę trenowałem z zespołem, ale wcześniej, przez ostatnie dni - indywidualnie - wskazuje pomocnik. Nie ukrywa, że negocjacje w sprawie jego odejścia wciąż się toczą. - Na początku letnich przygotowań porozmawiałem z przedstawicielami klubu i powiedziano mi, że byłoby dobrze, abyśmy rozwiązali mój kontrakt. Od tego momentu miałem jasność co do mojej przyszłości. Rozmawialiśmy z klubem i doszliśmy do wniosku, że najlepiej będzie dla obu stron jak rozwiążemy kontrakt. Dyskutujemy o tym, ale cały czas jeszcze zostają pewne kwestie do uzgodnienia - tłumaczy. Pytamy zawodnika, czy to prawda, że jedna wersja porozumienia była już na stole, ale wtedy nie zdecydował się jeszcze tego "przyklepać"? - Wyglądało to dobrze, ale brakowało jeszcze pewnego detalu, który trzeba było poprawić. Zobaczymy w najbliższych dniach, czy uda się zrobić tak, żeby było dobrze. Jesteśmy w stałym kontakcie z Kubą Błaszczykowskim. Chodzi o to, by obie strony były zadowolone. Wiem, że klub jest w trudnym momencie, nie jest to łatwa sytuacja dla Wisły. Spadliśmy, a ja też ponoszę za to odpowiedzialność - nie uchyla się Skvarka. - Moja sytuacja też nie jest jednak optymalna, bo nie mam od razu perspektywy pozyskania nowego pracodawcy. Kiedy można spodziewać się porozumienia? Wiśle zależy na tym, by Słowak zniknął z klubowej listy płac, bo kontrakt ma niemały. - Trudno powiedzieć. Może być to kwestia jednego dnia albo dwóch tygodni. Rozmawiamy, ale musimy osiągnąć takie rozwiązanie, które będzie dobre i dla mnie, i dla klubu - zaznacza Słowak. Co może być wciąż kością niezgody? Zapytany, czy klub ma wobec niego jakieś zaległości, Skvarka odparł: - Nie chciałbym się do tego odnosić, to są sprawy między klubem a mną. Nie chcę takich kwestii komentować. Michal Skvarka i Wisła Kraków. Co poszło nie tak w tym związku? Dla kibiców Skvarka szybko stał się symbolem nieudanych transferów, które Wisła poczyniła latem zeszłego roku - obok m.in. Jana Klimenta. Dlaczego przygoda pomocnika z "Białą Gwiazdą" i Ekstraklasą kończy się obustronnym rozczarowaniem? Kiedy trafiał do Wisły wiele obiecywano sobie po jego współpracy z ówczesnym trenerem Adrianem Gulą, z którym doskonale znał się z czasów gry w Żilinie. Były dyrektor sportowy krakowian Tomasz Pasieczny przyznawał jesienią, że "Michal Skvarka to zawodnik, który Wiśle podobał się już od bardzo długiego czasu". Co więc poszło nie tak? - Wydaje mi się, że początek sezonu był dobry w moim wykonaniu. Z klubu słyszałem wtedy głosy, że są z mojej postawy bardzo zadowoleni. Dopiero potem można było odczuć, że nie jest dobrze. Ale ja nie gram sam na tym boisku. Oczywiście, że potem te moje mecze mogły być znacznie lepsze. Aczkolwiek moglibyśmy to samo powiedzieć też o innych pozycjach na boisku. Wiem, że najlepiej jest w życiu znaleźć jednego, co za wszystko odpowiada, ale w piłce to tak nie funkcjonuje. To jest jednak sport zespołowy - stwierdza Skvarka. Nie ma jednak żalu o ostre opinie ze strony krakowskich fanów. - Rozumiem prawo kibiców do krytyki. To w końcu oni płacą za bilety na mecze. Jak najbardziej ich rozumiem. Z perspektywy, Słowakowi trudno wyjaśnić, dlaczego cały projekt Guli w Krakowie skończył się niepowodzeniem. - Po pierwszych miesiącach myślałem, że wszystko pójdzie dobrze. Na początku wyglądało na to, że Wisła będzie grać tak, jak wszyscy byśmy chcieli. Potem wpadliśmy w kłopoty, traciliśmy wiele bramek, nie potrafiliśmy ich zdobywać. Było ciężko - wzdycha. - Następnie przyszedł nowy trener Jerzy Brzęczek - bardzo dobry szkoleniowiec, muszę to przyznać. Może nie grałem wiele za jego kadencji, ale złego słowa na niego nie mogę powiedzieć. Był fair wobec zawodników. Podobnie, jak Kliment, Skvarka po odejściu Guli przestał być podstawowym graczem. - To, że Gula musiał odejść było dla mnie oczywiście pewnym rozczarowaniem. Byłem przekonany, że to by w końcu wyglądało dobrze, stale w to wierzyłem. W piłce czasem musisz zrobić dwa kroki do tyłu, by potem wykonać krok do przodu. Jasne, to, co graliśmy nie było optymalne, ale ciągle wierzyłem, że jeszcze będzie dobrze - stwierdza. Ale przyznaje: - Był taki czas, kiedy ten zespół po prostu nie funkcjonował. Michal Skvarka o Wiśle: Bywało super, bywało trudno. Jak w życiu Po odejściu słowackiego trenera z Wisły nadal utrzymują dobre relacje z rodakiem: - Nie rozmawiałem z Adrianem Gulą odkąd trafił do Dunajskiej Stredy. Miałem jednak z nim kontakt wcześniej, jeszcze jak wydawało się, że może trafić do Sparty Praga. Chociaż nie rozmawialiśmy akurat o Sparcie, tylko tak generalnie, co u mnie słychać. Po spodziewanym pożegnaniu z Wisłą Skvarka zamierza wrócić do ojczyzny, czy nadal szukać szczęścia w zagranicznych ligach? - Są pewne opcje, ale najważniejsze jest na ten moment to, żebyśmy się z Wisłą porozumieli, rozwiązali mój kontrakt. A potem będzie można rozważać, co dalej. Najwyraźniej, mimo tych niełatwych negocjacji w sprawie umowy, Słowak liczy na rozstanie z Wisłą bez "złej krwi". - Sądzę, że musi być z mojej strony szacunek dla klubu, a ze strony Wisły - pewien szacunek dla mnie. Wierzę, że będzie OK. Piłka to oczywiście biznes, ale wierzę, że nie będzie między nami wielkich problemów - podkreśla. Skvarka twierdzi, że nie będzie wspominał pobytu pod Wawelem tylko jako ciągu niepowodzeń czy problemów: - To nie jest wszystko czarne albo białe. Były również super momenty w tej mojej przygodzie z Wisłą, choć były też i trudne. Jak w życiu. Myślę, że Wisła może zakończyć pozytywnie ten sezon. W drużynie jest wielu dobrych chłopaków, piłkarzy z jakością. Wierzę, że drużyna jest w stanie w nadchodzącym sezonie awansować do Ekstraklasy. Czytaj także: Nowy gracz Wisły trenował z legendami i Danem Petrescu