Nad szkoleniowcem "Białej Gwiazdy" zbierały się czarne chmury po dwóch kolejnych porażkach. Mecz z Lechią miał być spotkaniem o zachowanie przez niego trenerskiej posady. Udało się i teraz Probierz ma kilka dni spokoju. Trenera nie wyrzekli się także kibice, którzy pod koniec meczu wywiesili transparent ze słowami poparcia dla Probierza. - Dziękuję bardzo kibicom. Chcę wyeliminować ludzi, którzy nie będą dawali serca na boisku. Każdemu będę się przyglądał i każdy detal będzie decydował. To nie jest TKKF, tu od pierwszej do dziewięćdziesiątej minuty trzeba walczyć - stwierdził stanowczo Probierz. Pierwszą ofiarą tak stanowczego podejścia został Łukasz Garguła, który nawet nie załapał się do kadry meczowej. - To była moja decyzja - zaznaczył szkoleniowiec. Oceniając spotkanie z Lechią, Probierz powiedział: - Mówiłem, że chcę zobaczyć Wisłę walczącą i tak tym razem było. Nie było to wielkie widowisko, nie wygraliśmy wysoko, ale byłem zadowolony z tego, jak piłkarze walczyli. Zaczęliśmy nieźle, narzuciliśmy swój styl i zdobyliśmy gola, po ładnej akcji. Przerwa w meczu nas trochę sparaliżowała. - Widać było nerwowość już szatni. Wiadomo, jak ważny był to dla nas mecz. Wiedziałem, że czeka nas trudne zadanie, bo Lechia wygrała w tym sezonie dwa razy na wyjeździe i trzeba było powstrzymać ich kontry. Cieszy mnie, że zagraliśmy na zero z tyłu. To jest podstawa. Jeśli w defensywie nie będzie udzielał się cały zespół, a tylko pięciu, sześciu zawodników, to nie mamy żadnych szans. Probierz znalazł ciepłe słowo dla dwóch zawodników, którzy zagrali w podstawowym składzie, a nie dotrwali do końca - Rafała Boguskiego i Michała Szewczyka. Pytany o eksperyment z Kew Jaliensem, jako defensywnym pomocnikiem, przyznał, że był to jego autorski pomysł. - Mam nadzieję, że znalazłem rozwiązanie, którego brakowało, i na które przez wiele spotkań czekaliśmy. Dałem szansę wielu piłkarzom i oni muszą się spłacać. Z Kewa jestem zadowolony, bo to dobry piłkarz. Sprawdzaliśmy go już na ten pozycji w sparingach - przypomniał. Bogusław Kaczmarek nie był załamany porażką w Krakowie: - Przespaliśmy pierwszą połowę, w której Wisła wypracowała sobie jedną okazję i zdobyła gola - ocenił. - Zmiany, jakie przeprowadziłem w przerwie, sprawiły, że zdominowaliśmy Wisłę, która starała się wyprowadzać kontrataki, ale to jej nie wychodziło. - Piłka jest grą błędów, stworzyliśmy kilka sytuacji, po których należało zdobyć bramkę. Nie udało się, trudno. To bardzo trudny teren. Wisła ma wciąż duży potencjał - powiedział Kaczmarek. Kaczmarek zapytany o to, czy przy golu Cwetana Genkowa nie było faulu, odparł: - Moi zawodnicy reklamowali strzał oddany na bramkę zbyt wysoko uniesioną nogą, co jest niezgodne z przepisami. Nie widziałem tego na powtórkach, więc nie chcę oceniać, ale uważam, arbiter bardzo dobrze prowadził zawody. We wzorowy sposób reagował na to, co działo się na boisku. Autor: Grzegorz Wojtowicz