25-letni Miśkiewicz grał w Wiśle w latach 2012-14, ale w czerwcu tego roku rozstał się z "Białą Gwiazdą". Po odejściu z klubu przeżywał ciężkie chwile, gdyż zmarł mu ojciec, on sam przeszedł operację przepukliny i wciąż nie znalazł nowego pracodawcy. W dodatku Wisła zalega mu z wypłatą należności za grę w klubie. - To jest dla mnie dość przykra sytuacja. Jeszcze gdy prezesem Wisły był Jacek Bednarz wiele razy prosiłem go, żeby klub starał się ze mną powoli rozliczać. Zdaję sobie sprawę z sytuacji, jaka jest w Wiśle, dlatego prosiłem, żeby wypłacili mi choć jedną zaległą pensję, choć te zaległości są o wiele większe - powiedział Miśkiewicz "Gazecie Krakowskiej". - Doszło jednak do takiej sytuacji, że były obietnice, pensji nie było, aż w końcu prezes przestał ode mnie odbierać telefon. Później prezes Bednarz z Wisły odszedł. Wiem, że ostatnio chłopaki dostali część zaległości. Ja nie zobaczyłem ani grosza, a mówimy o okresie, w którym byłem przecież zawodnikiem Wisły. To też jest dla mnie przykre - dodał. - Próbuję dojść do porozumienia z obecnymi władzami klubu, ale sytuacja jest bardzo podobna do tej z okresu pracy Jacka Bednarza. Cóż, pozostaje mieć nadzieję, że ostatecznie jakoś się porozumiemy - stwierdził Miśkiewicz. Czytaj więcej TUTAJ