W niedzielę w Warszawie dojdzie do jednej z najbardziej prestiżowych potyczek w polskiej ekstraklasie. Obie drużyny przystąpią do niej w odmiennych nastrojach spowodowanych wynikami w czwartkowych spotkaniach w Lidze Europejskiej. Legia pokonała Hapoel Tel Awiw 3-2, a Wisła uległa w Enschede tamtejszemu Twente 1-4. "Zwycięstwo Legii, choć wydarte w końcówce i główniej dzięki sile charakteru, oczywiście cieszy i otwiera tej drużynie realne szanse walki o awans do 1/16 finału. Komentarz do postawy Wisły może być tylko jeden - słabo, bardzo słabo, a wynik 1-4 to najmniejszy wymiar kary" - powiedział Koźmiński. "Twente to solidna holenderska ekipa, ale też bez fajerwerków. A wysoka porażka krakowian, bardzo źle wróży przed ich kolejnymi występami w LE. Rozgrywki międzynarodowe chyba powoli powinni sobie odpuścić, a skupić się na rodzimej lidze. Nieobecność Maora Meliksona i Patryka Małeckiego może być pewnym usprawiedliwieniem, ale nie da się ukryć, że Wisła jest w kryzysie. Mam wątpliwości, czy w tym składzie stać ją na lepszą grę. Niektórzy jej piłkarze osiągnęli maksymalny poziom i wyżej nie podskoczą, a inni najlepsze czasy mają wyraźnie za sobą" - ocenił. Jak podkreślił, obecna Wisła to nie zespół budowany długo i systematycznie, ale naprędce sklecony. "W ciągu roku wymieniono tam chyba z 15 zawodników. Zdobyto mistrzostwo Polski, ale ta formuła chyba się już wyczerpała. Niestety, Wisła nie kupuje, a głównie zbiera piłkarzy, którzy aktualnie są za darmo dostępni. Obrona w meczach z bardziej wymagającymi rywalami wygląda jak dobry szwajcarski ser, czyli taki z wieloma dziurami. Może ci ludzie i mają znaczące nazwiska, może i kiedyś grali na wysokim poziomie, ale... nie teraz. W większości najlepsze dni mają już za sobą, do tego sporo do życzenia pozostawia ich dyspozycja fizyczna. To, co wystarcza na naszą ligę oraz drużyny z Łotwy czy Bułgarii, okazuje się za słabe na Twente czy APOEL Nikozja, bo drużynę cypryjską mimo wszystko oceniam wyżej" - dodał 45-krotny reprezentant Polski. Koźmiński uważa, że Wiśle bardzo trudno będzie obronić tytuł mistrza kraju, ale na razie nie spodziewa się nerwowych ruchów w krakowskim klubie. "Głównie zasługą trenera Maaskanta i dyrektora sportowego Stana Valcxka było wygranie ligi w ubiegłym sezonie, choć trudno będzie o powtórkę. Nie sądzę jednak, by groziło im zwolnienie. Nie oni są winnymi obecnej sytuacji, a raczej ci, którzy postawili na taką, a nie inną politykę transferową" - zaznaczył. Legię uczestnik mundialu w 2002 roku określił jako "drużynę z ogromnym potencjałem, ale tak chimeryczną, że wręcz dziwną". "Nie mogę się nadziwić jak można prezentować taki brak regularności. Poziom prezentowany przez Legię przypomina sinusoidę. Raz w górę, za chwilę totalny dół. Zwycięstwa z Gaziantepsporem i Spartakiem Moskwa, a za chwilę porażka w lidze z Podbeskidziem i to na własnym stadionie. To niepojęte. I takie wahania trwają już drugi sezon" - powiedział Koźmiński. "Legia potrafi zagrać nie tylko dwa różne mecze jeden po drugim, ale i dwie całkowicie odmienne połowy, jak to było choćby w czwartek. Myślę, że koncentracja i podejście profesjonalne piłkarzy do swoich obowiązków pozostawia sporo do życzenia. Nie bez winy jest też sztab szkoleniowy, który przez kilka miesięcy nie potrafi wyeliminować tego problemu. Jak dobry przeciwnik, to Legia gra, biega, walczy, jak tylko teoretycznie słabszy, to sprawia wrażenie, że chce wygrać na stojąco" - dodał. Jakiego zatem meczu kibice mogą się spodziewać w niedzielę przy Łazienkowskiej? "Ciekawego. Obecnie to chyba największe "derby Polski". Legia po czwartkowym zwycięstwie powinna być na fali, ale... to jest Legia, więc można się spodziewać odmiany. Z drugiej strony na Wisłę chyba się warszawianie zmobilizują. Krakowianie w obecnym stanie kadrowym i kondycji fizycznej nie mogą uchodzić za faworyta. Jednak oceniając szanse na podstawie wyników w europejskich pucharach, łatwo się można pomylić. Nie ma między tymi zespołami takiej dysproporcji. Ani Legia taka mocna, ani Wisła taka słaba, choć w tym momencie w lepszej dyspozycji na pewno są gospodarze niedzielnej potyczki" - przyznał były piłkarz m.in. Hutnika Kraków, Górnika Zabrze czy włoskich Udinese Calcio, Brescii oraz Ancony. Rywalizacja Legii z Wisłą to też pojedynek gwiazd ataków obu drużyn - Serba Danijela Ljuboi i Izraelczyka Davida Bitona. "Biton to typowy snajper, a Ljuboja ma z pewnością większe umiejętności, doświadczenie. To zawodnik "z klasą", o ile ma siłę i mu się chce. Serb ma być gwiazdą, chce być gwiazdą. Lubi tę rolę, lubi jak się na niego dmucha i chucha, rozpieszcza. I to się sprawdza jak są wyniki. Jak nie ma, to krytyka spada na niego, a on to źle znosi. Stara się usunąć w cień, szybko się zniechęca, bądź nawet zmienia otoczenie, co często mu się w karierze zdarzało. Mam nadzieję, że w Legii spełni pokładane w nim nadzieje" - podsumował Marek Koźmiński.