<a href="http://sport.interia.pl/news/wisla-gromi-lks-i-lideruje,1308268">ZOBACZ, JAK WISŁA ROZBIŁA ŁKS ŁÓDŹ!</a> Wiśle w Łodzi szło jak po grudzie, ale "Mały" strzelił gola "z niczego" - minął obrońcę i z lewej nogi trafił w długi róg! Przy prowadzeniu 1:0 kolejne gole w Łodzi dla lepszej technicznie "Białej Gwiazdy" były kwestią czasu. INTERIA.PL: Jakie były zalecenia na początek meczu? Patryk Małecki, napastnik Wisły: Chcieliśmy grać konsekwentnie od pierwszej minuty, narzucić swój styl. Ale przez pierwsze 20 minut graliśmy zbyt chaotycznie, brakowało zdecydowania. Potem na szczęście dostałem dobre podanie od Piotrka Ćwielonga. Przełożyłem z prawej na lewą i uderzyłem długi róg. Nie bałeś się, że po golu dostaniesz żółtą kartkę, która by Cię wyeliminowała z meczu z Lechią? Sędzia mógł Cię ukarać za prowokowanie kibiców. - Nie miał podstaw. Przecież cieszyłem się normalnie z bramki. Nie krzyczałem nic do nich, tylko się cieszyłem. Sędzia powiedział mi, żebym nie podbiegał do trybuny z kibicami ŁKS-u, ale też dodał, że nie miał podstaw, by karać mnie kartką. Nikogo nie prowokowałem. Ale od kibiców ŁKS-u nasłuchałeś się niemało. - Nie będę płakał z tego powodu. Wiem, że mnie wielu nienawidzi za to, że się identyfikuję z Wisłą. Ale mam to głęboko w ? Wiecie gdzie. Nie przejmuję się i gram ?swoje?. Nie przejmuję się głosami dochodzącymi z trybun na obcych stadionach. Dla mnie liczy się tylko dobro drużyny i jej wygrana! Jak zareagowaliście na zwycięstwa Lecha i Legii? Byliście pod presją, musieliście wygrać, żeby nie stracić prowadzenia. - Być może przez z tej presji wynikało te pierwsze nerwowe 20 minut. Nie wiedzieliśmy, że ŁKS zagra tak wysoko. Chcieliśmy narzucić swój styl, lecz się nie udawało. Nie mam nic przeciwko temu, żeby wszystkie mecze tak wyglądały, że rywale się na nas rzucają, cisną przez 20 minut, a my jako pierwsi strzelamy gola. I z tego się zrobiła wygrana. Skąd taka wysoka wygrana, pierwsza odniesiona na wyjeździe? Łapiecie formę w decydującym momencie, czy rywal miał dziury w obronie? - Nie wynika ze słabości rywala. Przecież pokonaliśmy bardzo dobrą drużynę na jej boisku. Nie będę ukrywał, że obawialiśmy się tego spotkania, ale z drugiej strony, znaliśmy swoje możliwości. Wiedzieliśmy, że mamy lepsze indywidualności, że tworzymy lepszy zespół. Pozostawało tylko udowodnić to na boisku. Tak też się stało. ŁKS się wyszumiał. Długo rozgrywał piłkę, ale nic z tego nie wynikało. My zdecydowanie częściej dochodziliśmy do sytuacji golowych. Strzeliliśmy cztery bramki, a mogliśmy dołączyć jeszcze ze trzy. Nie ma co narzekać, bo 4:0 na wyjeździ to naprawdę wielka rzecz! Tylko dwa mecze dzielą Was od zdobycia mistrzostwa Polski! - Spokojnie. Dzisiaj się jeszcze cieszymy, ale zaraz zaczniemy myśleć o Lechii Gdańsk. O Śląsku jeszcze nie ma co mówić. Najważniejszym meczem jest starcie z Lechią. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy mogli stracić punkty w Gdańsku, choć Lechia to również mocny zespół. Ma nóż na gardle, będzie walczyła, ale jeśli chcemy być mistrzami, to musimy ją pokonać, tak jak ŁKS. Czy po tak wysokim zwycięstwie nie obrośniecie w piórka, nie poczujecie się zbyt mocni? - Nie ma takiego zagrożenia, a wręcz przeciwnie ? ta wygrana doda nam pewności siebie. Dzisiaj w szatni była wielka radość, lecz Radek Sobolewski już ją tonował, mówiąc, że ten mecz jest już przeszłością. Najważniejsza jest Lechia Gdańsk. Interesują nas tylko trzy punkty. Szansa na zdobycie mistrzostwa jest doprawdy ogromna! Wierzę w to głęboko, że nie odpuścimy. Jak zareagowałeś na powołania do kadry Leo Beenhakkera na RPA, znowu Cię zabrakło w gronie reprezentantów? - Nie załamuje mnie to. Jeszcze przed oficjalnym potwierdzeniem powołań zadzwonił ktoś do mnie i pyta o reakcję na to, że dostałem powołanie. Odpowiedziałem ? spokojnie, jeszcze nie przyszło do klubu żadne powołanie. Do teraz nie przyszło. Ja i tak robię swoje ? staram się grać jak najlepiej. Reszta to decyzja trenera Beenhakkera, czy wyśle do mnie powołanie, czy nie. Na razie tego nie zrobił, ale wierzę, że prędzej czy później przypomni sobie o mnie. Ale kiedy ma Cię zauważyć, skoro na meczu Wisła - Legia go nie ma, bo woli mecz ligi holenderskiej? - To już jego sprawa. Ma do dyspozycji nagrania, są powtórki w telewizji, Beenhakker ma na meczach swoich wysłanników. Jeśli zechce, Wisłę i mnie obejrzy. Jadę na kadrę do lat 21 i z tego się cieszę. Na razie zajmują mnie jednak dwa mecze ligowe, które zostały nam w tym sezonie. Zrobimy wszystko, żeby je wygrać! Rozmawiał w Łodzi: Michał Białoński