W dymie ze środków pirotechnicznych oraz przy gwizdach i wyzwiskach Wisła przegrała z Wartą Poznań 0-1 i po 26 latach gry w Ekstraklasie spadła do I ligi. Z kolei dla Warty to był udany sezon, ponieważ drużyna była typowana jako jeden z kandydatów do spadku, tymczasem zakończyła rozgrywki na 11. pozycji. Utrzymać to miejsce poznaniakom pomogła właśnie wygrana przy Reymonta. - Byliśmy osłabieni kontuzjami, zabrakło m.in. Szymonowicza i Trałki. Testowałem więc piłkarzy rezerwowych lub tych, którzy dotychczas grali na innych pozycjach. Na początku nic nie chciało Wiśle wpaść, później strzeliliśmy gola i mecz się wyrównał - przyznał trener Szulczek, a następnie płynnie przeszedł do podziękowań. - Chciałbym podziękować wszystkim ludziom związanym z Wartą za szansę prowadzenie tak świetnej ekipy. Za nami dobra runda, zdobyliśmy wiele punktów - cieszył się szkoleniowiec.Szulczek do Warty przyszedł z Wigier Suwałki, gdzie trafił z... Wisły Kraków. Przy Reymonta był asystentem Artura Skowronka, ale w końcu zdecydował się pracować na swój rachunek. - W Wiśle mam wielu przyjaciół. To co się stało w tym sezonie, jest bardzo bolesne. Życzę wszystkim ludziom związanym z Wisłą powrotu do Ekstraklasy, bo tutaj jest jej miejsce - przyznał Szulczek. Interia zapytała szkoleniowca, co było kluczowe w budowaniu zespołu Warty, który bez problemu utrzymał się w Ekstraklasie. W odróżnieniu od Wisły. - U nas piłkarze nie grają dla pieniędzy. Pracują u nas ludzie z charakterem i profesjonaliści. Jesteśmy w tym wszystkim razem. Nigdy zarząd nie pokazywał zwątpienia. Zawsze po porażkach i w trudnych chwilach byliśmy wspierani. Również transfery pokazały, że zarząd wierzy w naszą misję. I za to bardzo dziękuję - zakończył Szulczek. PJ